Nadszedł czerwiec – słońce zaczyna przypiekać, bzy pachną
jak szalone, aż w nosie kręci i nawet obudziły się już komary. Lato pcha się
drzwiami i oknami, dlatego oczywistością jest, że wszyscy naokoło jak jeden mąż
rypią w nowego Wiedźmina albo w Farm Ville na facebooku. Jako że troskę o
wirtualne świnki i kaczuszki jestem w stanie zrozumieć oraz jestem skora
przyznać, że ten cały wiedźmin to nawet przystojny jest (te długie włosy,
trupioblada cera i mięśnie jakby co rano trenował z Pudzianem) to przepraszam bardzo, ale
pytanie: ile można? – mimowolnie rzuca mi się na usta.
Ale dziś jest dzień dziecka. Wszyscy o tym trąbią –
dzieciaki biegają rozchichotane, każdy wspomina jakie przecudne miał
dzieciństwo, a i w blogosferze nie łudź się, że ktoś nie skorzysta z tematu. Skorzystam
więc i ja. A może trochę inaczej… bo chciałam przypomnieć wam ten moment,
kiedy gra planszowa to była super
sprawa. A może powinnam zacząć inaczej…
Gra planszowa to jest super sprawa. Nie wiem czy mi
uwierzycie, ale tu też są niezłe emocje, wydaje mi się, że czasami o wiele
nawet większe niż przy zbieraniu kukurydzy czy zapędzaniu owieczek do zagrody.
Druga sprawa: trzeba tu trochę pogłówkować. I to nie jest zawsze tak, że tej
gry możesz nauczyć się na pamięć, że wiesz… po 72 godzinach nie wychodzenia
prawie z pokoju, przejdziesz wszystkie poziomy i nagle okazuje się, że koniec –
cel osiągnięty – i w zasadzie wiesz już od początku, jak zrobić tak, żeby
wygrać. W planszówkę / karciankę można grać setki razy i każdy raz jest inny. Ale
najfajniejszą sprawą w takich grach jest chyba to, że możesz spędzić przy nich
czas z drugą osobą. Zaprosić znajomych, włączyć klimatyczną muzykę i zrobić
wieczór z planszówkami na balkonie.
Oboje z Marcinem lubimy grać. Jesteśmy już starzy i
zgrzybiali (Marcin rzecz jasna bardziej) i wolimy chyba realny świat od tego
wirtualnego. Mamy nawet własny system, który doskonale oddaje to w jaki sposób
warto grać i dobierać gry. Wygląda to mniej więcej w ten sposób:
1.
Po dwutygodniowych obczajkach Marcina zamawiamy
grę.
2.
Marcin czyta instrukcję i tłumaczy zasady. Ja
nie czytam bo mi się nie chce, a Marcin i tak mi wytłumaczy.
3.
Gramy pierwszy raz i Marcin wygrywa.
4.
Zaczajam zasady.
5.
Gramy i wygrywam.
6.
Nadal wygrywam.
7.
Nie będę Was zanudzać – 20 –ty raz i ciągle
wygrywam.
8.
Marcin wygrywa. Oznacza to, że należy zmienić
grę. Patrz z powrotem: punkt 1.
A jeżeli myślisz, że gry planszowe są tylko dla dzieci,
szare i nudne, no to się mylisz – bo nie są. Oto kilka dowodów, nie będę Wam
pisać, o czym są – sami sprawdźcie.
1.
ABYSS
Jest obecnie moim numerem jeden. Gra jest bardzo klimatyczna, cudowna
jeśli chodzi o grafikę, emocjonująca, ciekawa i … krótka. Taka, że ma się ochotę
na „jeszcze”. A co najfajniejsze są
perły, które można chomikować w muszelce, no i można kraść mureny!
2.
SLAVIKA
Nawet nie wiecie, jak bestiariusz słowiański może być bogaty: wąpierze, rusałki,
południce… A w dodatku… kto wredniejszy, ten wygrywa!
3.
KUPCY I KORSARZE
Doskonała gra na niedzielę. Można handlować, można grabić, można napadać.
Wspaniale, gdy w tle leci Alestorm albo Running Wild.
4.
WŁADCA PIERŚCIENI LCG
Wyższy level. Gra kooperacyjna, gdzie naprawdę trzeba dać dużo z siebie
żeby wygrać z systemem, a Sauron może zjeść Cię na pierwsze śniadanie. Gra,
która nigdy nie jest taka sama, a oprawa graficzna… miodzio. Miodzio z
orzeszkami. Albo Snickers. Polecam szczególnie w długie zimowe wieczory.
5.
EUROBIZNES
Kto tego nie zna?
6.
CHIŃCZYK.
Jeżeli wyczuwacie u mnie jakiś spadek humoru, to może usprawiedliwieniem
niech będzie, że już trzeci dzień odsypiam osiemnastkę mojej siostry.
P.S. A
czy Wy możecie polecić jakieś ciekawe planszówki? Bo wiecie, Marcin znowu
zaczął wygrywać.
Uwielbiam planszówki, też jakiś czas kupujemy z chłopakiem nowe ;) Aktualnie on jest zakręcony na punkcie Monopoly, którego ja mam serdecznie dość, mamy nieprzetestowane Cluedo, bo jest nas tylko dwoje, a to za mało i często w sklepie zerkamy tęsknie w stronę Dixit, to wydaje się to naprawdę fascynujące, ale też jest nas za mało.
OdpowiedzUsuńZ tego co proponujesz, chętnie przetestowałabym Kupców i korsarzy, to chyba najbardziej w moim guście :)
teorakobiety.blogspot.com
W planszówki się jakoś nigdy nie wciągnęłam, scrabble to maksimum mojego grania jednak. ;p Ale słyszałam, że planszowa wersja Gry o Tron jest fajna, chociaż instrukcja ma stron całkiem sporo.
OdpowiedzUsuń/Z Grabażem budzić się można, fakt
;*
Dawno w gry nie grałam. Monopol i chińczyk uwielbiam.
OdpowiedzUsuńAż mi zrobiłaś chętkę na gry;))
Sesja coś cudownego. Od nowa uczysz się patrzeć na tą drugą osobę, zupełnie inaczej. Jakbyście się dopiero poznawali. Im głupsze pozy macie robić tym jest lepiej. Ja od nowa zakochałam się w tych niebiesko-szarych oczach. Warto zdecydowanie!
Słyszałam ostatnio dużo o grach z serii ,,Czarne historie'' i ,,Złote historie''- podobno ciekawe :D I oczywiście gry karciane ,,Władca pierścieni - Bitwa o śródziemie'' i ,,Hobbit'' - gra karciana i planszowa ;) , Gra ,,Mafia'' może być ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam gry planszowe/karciane, ale nie znam ani jednejz tego zestawienia:( Moje ulubione to Wsiąść do pociągu i Splendor.
OdpowiedzUsuńWsiąść do pociągu kojarzę. Splendoru niestety wcale, ale to nic straconego. Na pewno jeszcze dziś poczytam o tej grze! :)
OdpowiedzUsuń