Z balkonu widać jak niebo powoli znowu się starzeje się za
drzewami. Podobno mamy tu niesamowity widok. Chciałabym powiedzieć, że nabieram
dystansu. Czerwiec powoli się rozochoca, paruje już wiosną, snuje się latem.
Księżyc jest duży, pstrokaty a kot wymrukuje historie, które dawno minęły i
snują się gdzieś w tobie. Kocie futerko pulsuje aurą wieczoru i brakuje tylko
świeczki. Kolorowe światełka rozjaśniają więc mrok. Otwieram okno na całą
szerokość i czuję Toruń. Kto tu przyjechał pełen nadziei, kto widział to miasto
nocą i spacerował wąskimi uliczkami, wie i nigdy nie zapomni jak upojnie tu pachnie. .
Skóra pachnie mi olejkiem arganowym. Pokój pachnie
kakaowo-waniliową herbatą. Gdzieś znika pęd, wszystkie małe paranoje
roztrzaskane zostale na najdrobniejsze z kawałeczków każdego nerwu, każdej
struny. Pełno chwil, incydentów, wspomnień, które dawno już minęły, przeszły –
a które przecież ciągle są i bardzo ich szkoda. Gdzieś tam między pomrukami
serca widzisz siebie i zastanawiasz się dokąd doszłaś, w jakim już jesteś
miejscu i jaki to właściwie kierunek.
Gdzieś wysoko na szafie zebrał się kurz. Myśli pełzają
między zdarzeniami. Nie warto zapominać. Do północy jeszcze trochę. Sprane
dżinsy wiszą na fotelu, a ze starej kanapy wychodzą druty. Nie to miejsce, nie
ta pora. Muzyka przenosi się, zatacza wielkie koła. To już było lat temu kilka.
Zmieniłaś się i obserwujesz to u siebie, choć może nie kulisz się na każdym
kroku. Telefon odstawiony wysoko na półkę wibruje i woła sam do siebie. Wracają
echa wieczorów innych, dekadenckich, zepsutych i pięknych. I może dobrze, że
czasem wracają. Może powinny.
Jeszcze 2 tyg, 27.06;) jutro też możesz bo na lekcję tańca idziemy;D
OdpowiedzUsuńWłaśnie walczę o organistę, może stanie się cud...