Zapada zmrok. Za oknami wieje wiatr, w pokoju robi się
chłodno. Leżymy sobie z Marcinem na kanapie, światło od małej lampki dodaje
wieczorowi jakiejś magicznej atmosfery. W tle cicha muzyka, świeczki. Mrużę
oczy i patrzę w lekko maślane oczy Marcina. Jest nam dobrze. Przytulam się
mocniej. Marcin nadal na mnie patrzy. Tak, zaraz powie mi coś romantycznego.
I mam najzupełniejszą
rację.
- Dupa przykryta? – pyta wtedy mój narzeczony.
Będę Księżniczką.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami… Tak to się zawsze
jakoś zaczynało i to powinno dać nam już wtedy do myślenia. Teraz już wiemy, że
jak coś było dawno – to nie prawda, a jak daleko, to nas nie dotyczy. Ale nic.
Od najmłodszych lat się zaczęło. Księżniczki zawsze były piękne i wymuskane. I
zawsze dostawały, to czego chciały. Skoro były piękne, więc robiono dla nich
wszystko. I to zakodowano nam jako pierwsze: musisz być piękna. Jak masz
koślawy nos, krzywe nogi, zeza czy kilka kilogramów nadwagi to jesteś skreślona.
To czas na kompleksy. No już. Musimy być najpiękniejsze, bo inaczej to nikt nas
nie będzie chciał.
Mój kolega, z którym mieszkałam na jednej ze stancji na
studiach, opowiedział mi historię, jak to pół roku zabiegał, żeby umówić się z
dziewczyną, która wyglądała jak kumulacja wszystkich jego pragnień. Kombinował
jak koń pod górkę, aż wreszcie się udało. Dziewczyna wyglądała zachwycająco. Wytrzymał
pół godziny. Powiedział, że to było maksimum jego tolerancji na głupią
gadaninę.
Gdzie jest książę?
Jeżeli myślicie, że główną bohaterką Kopciuszka, jest
Kopciuszek, to grubo się mylicie. Głównym bohaterem jest Książę. To na niego
później czekają wszystkie dziewczyny stulecia. A co w Księciu najbardziej kręci
oprócz tego, że jest przystojny, bogaty i ma władzę? To, że się stara. Tak, tego chcemy wszystkie. Żeby przynosił Ci
kwiaty. Zapraszał na obiady. Robił Ci niespodzianki. Zabrał Cię gdzieś. Żeby
wszędzie na każdym kroku pokazywał całemu światu jak bardzo Cię kocha. Ma być
zawsze skory do poświęceń. Ma myśleć o Tobie.
Kultura napiera. Społeczeństwo też.
Załóżmy, że w tym wypadku statystyki nie kłamią i kobiety
najwięcej czytają romansów. Siada taka jedna z drugą, czyta i się zachwyca. Łzy
w oczach. Wzruszenie. On jest gotów dla niej zginąć. Myśli tylko o niej.
Mężczyźni tam są niestrudzeni, nigdy nie zmęczeni i zawsze wiedzą co
powiedzieć. Jakie to wszystko piękne. Uhm. I rzeczywiste.
Filmy romantyczne to też samo dobro. Lekkie to przecież i
nikt nie podejrzewa, jak bardzo pierzemy sobie nimi mózg. Taki tam przerywnik.
Tylko później, kiedy patrzymy jak On bardzo ją kocha, trzymając chusteczkę w
rozmiarze XXL i beczymy ze wzruszenia, a z pracy przychodzi zmęczony i
spracowany mąż/chłopak/narzeczony, tak głodny, że nie zdąży całować Cię namiętnie
przez 5 minut na powitanie i rzuca pytanie: „Co na obiad” mamy ochotę wydłubać
mu oko widelcem. Jak to co na obiad? Sam se zrób.
No i te koleżanki. Ich facet po nie przychodzi do pracy. Zabiera
na wycieczki. I twierdzą, że mówi im takie miłe słówka. Za to ten Twój nic. I
co teraz. Czym Ty się teraz biedna pochwalisz?
Że niby mężczyźni ze sobą rywalizują ? Przy kobietach to
naprawdę pestka.
Romantyzm jest
toksyczny.
Jak każda kobieta, gdzieś tam potajemnie wołałam o ten cały
romantyzm. Gdzieś tam w nas jest jakieś takie ciche pragnienie. I wiecie,
trafiłam nawet kiedyś na romantyka. I czułam się wtedy jak w potrzasku. Każde
nazwanie mnie: kociaczkiem, misiaczkiem, gwiazdeczką, owszem przyprawiało mnie
o dreszcz… ale obrzydzenia. Czułam się… niepoważnie. Wyszukane komplementy mnie
krępowały, a przesadne słodzenie i nadskakiwanie bardzo mnie ograniczało.
Wkurzało. Nie dawało oddychać. Bałam się, że otworzę lodówkę, a On TAM BĘDZIE. Może
jestem dziwnym człowiekiem, ale było mi z tym autentycznie źle. A ten cały
romantyzm po prostu mnie drażnił.
A co Ty dajesz z
siebie? O dzieleniu dżdżownicy słów kilka.
Zgodnie z pewnym powiedzeniem, jest taka rzecz, która jak się ją dzieli, to ona
się mnoży. Zapytaj swojego mężczyznę czy wie o co chodzi. Jak odpowie Ci, że to
miłość, to brawo, jest romantykiem. Ale nie wiem, czy któryś na to wpadnie. Mój
Marcin myślał, że chodzi o dżdżownicę. I w sumie dość logiczne podejście. Ale
nie w tym sedno. Raczej w tym, żeby
właśnie dzielić. Żeby dawać coś z siebie. I niekoniecznie czegoś oczekiwać. Na
tym to chyba polega. Chcę dać coś z siebie, chcę, żeby tej drugiej osobie było
ze mną dobrze. I nie oczekuję czegoś w zamian. Robię to bezinteresownie. I to
wróci. Podwójnie. O ile nie jest to jakiś chory czy toksyczny związek.
Oczekujemy. Chcemy. A ile same z siebie dajemy? Czy my
jesteśmy zawsze dobre, słodkie i kochane? Wszędzie mamy porządek, zawsze
wyglądamy nieskazitelnie, nigdy nie mamy złego humoru, nie marudzimy i nie
narzekamy?
No i kurka. Dobra. Nie przyniósł tego kwiatka. Może zamiast
oglądać romantyczny film z Tobą to wolał iść na mecz z kumplami. Może nie
przytula Cię tyle co powinien. Może jesteście na takim etapie, że nie ma motyli
w brzuchu, a on nie zauważył, że masz o odcień jaśniejsze włosy. Ale… jak jesteś
chora - robi Ci herbatę i biegnie po
lekarstwa. Naprawia czwarty raz zepsuty przez Ciebie czajnik. I dba, żebyś
przykryła się kocem i żeby dupa Ci nie marzła. A przede wszystkim robi
najromantyczniejszą rzecz pod słońcem: po prostu z Tobą jest.
Kumpel, którego
kocham.
Najfajniejszy facet pod słońcem, to taki, który jest też
Twoim przyjacielem. Na którego zawsze możesz liczyć, który wyciągnie Cię z
tarapatów, w które co chwilę popadasz. Z którym lubisz rozmawiać. Który ma poczucie humoru – najlepszy lek na
całe zło. Bo, nagle też może się okazać, że zamiast z facetem deklamującym Ci
wiersze na Twoją cześć wolisz siedzieć z takim, z którym możesz się pośmiać.
Który z uśmiechem podchodzi do życia. Z optymizmem. Jakoś to będzie. Coś się
wymyśli. Nie drzwiami, to oknem. Z którym, gdy wysiądzie prąd w całym domu nie
zanudzisz się na śmierć.
Romantyzm
zakamuflowany. Jak czytać faceta?
Ale pocieszę Cię: jak każda kobieta ma chyba w sobie gdzieś
w głębi ukryte maleńkie pragnienie romantyzmu, tak wydaje mi się, że każdy z
facetów ma w sobie jakąś maleńką jego odrobinę. Nawet jak jest to romantyzm
zakamuflowany. Kiedy więc facet mówi:
- Dupa przykryta? – to troszczy się o Ciebie.
- Idę umyć kibel – kiedy widzi, że jesteś zmęczona - to
znaczy, że chce Ci pomóc i też jest to przejaw rycerskości.
I że,
- Wyglądasz jak mała panda – tak, zauważył Twój makijaż.
Przekaz jest prosty. Czasami warto mieć dystans i po prostu
się roześmiać.
Ps. Wiecie co myśli stary kogut goniąc młodą kurkę po
podwórku w zimowe popołudnie?
- Dogonię, albo nie dogonię, ale przynajmniej się rozgrzeję!