czwartek, 24 marca 2016

Notka o dupie Maryni


- Muszę iść się wykąpać. Najlepsze pomysły rodzą się podczas kąpieli, a precyzując bardziej podczas mycia głowy. Tobie też?
- Bzdura. Najlepsze pomysły rodzą się na kiblu.

Ile ludzi tyle teorii. Czasami zastanawiam się, czy właściwie to ten pomysł, oczekiwanie na owe błyśnięcie, zapalenie się żółtej żaróweczki jak w komiksie, genialna myśl, czy to jest w ogóle potrzebne? Weźmy takie pisanie. Katujesz się, co napisać żeby było ciekawe, nowatorskie, nie ziejące nudą, miałkością lub zupełnym już banałem, którego winneś obawiać się najbardziej. 5 sposobów na..., jak nie być kimś albo być takim i owakim – wujek dobra rada, wszystko wiem najlepiej – albo raczej nie wiem, ale się naczytałem, powymądrzam i tak Ci opowiem – nie chciałbyś, żeby Cię to mimo wszystko usatysfakcjonowało. A może po prostu nie trzeba wymyślać, łamać sobie głowy. Legenda z dawien dawna wszak niesie, że jak się dobrze pisze, to i o dupie Maryni pisać można. Może więc pora spróbować?

Dupa Maryni była wielka. Było to coś, co najbardziej rzucało się w oczy i od urodzenia była ona największym umartwieniem Maryni. Sama Marynia też była wielka, ale w porównaniu do dupy, która do reszty ciała była i tak nieproporcjonalnie duża, reszta w zasadzie nie miała wielkiego znaczenia. Nic dziwnego, że Marynia nie potrafiła myśleć też o niczym innym jak o swojej dupie. Marynia nigdy nie była delikatna, ultona ani eteryczna – bo przecież nikt prawdopodobnie nie może za takiego uchodzić, posiadając jednocześnie zadek wielkości małej cysterny. Jako żywo. Jakby tego było mało, dupa Maryni oprócz tego, że była wielka, była też niesymetryczna. Prawy półdupek owłosion był i lekko podniesion w kierunku południowo-zachodnim, lewy zaś lekko opadający zsuwał się raczej w stronę północną smutny, zupełnie łysy, pokryty nierzadkimi krostkami. Z dupy też co czas jakiś wydobywały się niczym niezmącone, acz niekiedy porywiste i silne wiatry, zwane przez Marynię pieszczotliwie w chwilach wyjątkowego osamotnienia Bączysławami. Marynia cierpiała więc dniami i nocami, rwała sobie włosy z głowy (jednakże oszczędnie, bo miała ich o wiele mniej niż na dupie) i rozpaczała. Pewnego jednak dnia zauważywszy, że od tego rozpaczania dupa jednak jej nie zmalała, postanowiła spróbować innego sposobu: zebrała dupę w troki i postanowiła mieć w niej cały świat. Od przybytku dupa nie boli.

Morał prosty tej historii: każdy swojej dupy panem, a od każdego pana jego dupa zależy.

Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno. Bo ostatecznie wiosna.
My tu gadu – gadu – a dupa rośnie.

wtorek, 2 lutego 2016

Kocham Cię jak Pumpernikiel. O przełamywaniu schematów słów kilka i próbie uszczęśliwienia.



 
Styczeń minął mi wariacko. Ostatnio wszystko załatwiam w biegu, za to czuję się jakbym gdzieś utknęła i zupełnie nie potrafiła posunąć się do przodu. Dawno nie chodziłam tak zestresowana i tak wytrącona z równowagi. Wszystko poprzewracało się do góry nogami i zupełnie zapomniałam co to znaczy cieszyć się. Cieszyć się z czegokolwiek. Dzień zaczyna mi się o 16.00. Przychodzę do domu, przecieram oczy i nie bardzo wiem za co się chwycić. Za to wymyśliłam sobie, że rok 2016 będzie dobry. Choćby nie wiem co. Będzie i już. Bo to przecież ode mnie w zasadzie zależy.

Długo nie pisałam. Nie tak żebym nie próbowała. Ale wszystko co wymodziłam wydawało mi się słabe, tandetne, wtórne i miałkie. Najpierw stwierdziłam, że skoro tak, to nie ma po co pisać. Teraz jednak dochodzę do wniosku, że jednak niekoniecznie. Bo pisanie mimo wszystko mnie uszczęśliwia. Może więc kroczek po kroczku oczyszczę się ze wszystkiego tego, z czego chciałabym się oczyścić.

Po pierwsze: Wyspiarstwo nie jest takie złe.

Nie chcę znowu zaczynać od banału, ale: czy zauważyliście może, że większość naszych zmartwień przysparzamy sobie w zasadzie sami? No może nie do końca sami, bo dużą rolę odgrywa tu wszelako rozumiane „otoczenie”, którego przecież pozbyć się jest niemożliwością. Nie jesteśmy samotną wyspą jak to ktoś kiedyś powiedział. A no nie. Otaczają nas przecież ludzie. Czasami bardziej nawet niźli byśmy chcieli. I czasami rzucają się na nas z pazurami jak drapieżne pantery. No dobra. Chociaż i to tak nie do końca. Jedynie czasami tak to po prostu postrzegamy.

Świat jest pełen chaosu? I zmierza ku zagładzie? Oby. Bo mnie się wydaje, że zmierza raczej do ogromnego przyporządkowania, jednego wielkiego jednolitego schematu, które połyka nas w całości. I nawet nie wiemy, kiedy to się dzieje. A wszystko to za sprawą porównań i presji otoczenia.

Ile razy tak nie było, że szczęśliwy człowiek zasiada porolować sobie trochę na facebooku i na tym jego wspaniały dzień się kończy. N. bowiem ma tyle samo lat co Ty i jak wnioskujesz po wszystkich jego zdjęciach na jego tablicy - wszystko mu się układa: zarabia miliony, ma żonę, stado dzieci, a na wakacje jeździ do Maroko. W telewizji zaś za moment słyszysz, że statystyczny Polak w Twoim wieku zarabia o połowę więcej od Ciebie. Coraz częściej słyszysz też od najbliższych, że przecież „to już czas najwyższy na...”. I z tego wszystkiego zapominasz, że przecież istnieje coś takiego jak „internetowa kreacja” i wielkie hasła: „nie idź z tłumem”. Czujesz się więc jak debil. Jakby naprawdę było z Tobą coś nie tak.
A gdyby tak na moment stać się taką wyspą. I przestać się wreszcie nakręcać. Bo może wyspiarstwo wcale nie jest takie złe?


Po drugie: Przypadek Pani Sprzątającej

Co poniedziałek przychodzi do nas do firmy pewna Pani Sprzątająca. Pani Sprzątająca sprawia nawet sympatyczne wrażenie. Do pewnego momentu. Zastanawiałam się przez długi czas co jest nie tak. Przecież odkurza. Wynosi śmieci. I przeciera biurka. Problem zaczynał się, kiedy Pani zaczynała mówić. Bo Pani wszędzie było źle. Wszystko bolało. Nic się nie podobało. To śmieci się nazbierało. To za gorąco. To za zimno. To za późno. To za wcześnie. Tego za dużo, tamtego za mało. Człowiek miał serdecznie dość. Pani sprzątająca marudziła. I zabawne jak bardzo działało to na innych ludzi. Nie żyjemy sami dla siebie. Każdy nasz humor może wpływać na nastroje i czyny innych osób. I to, o czym ostatnio tyle się trąbi - żeby otaczać się pozytywnymi ludźmi – zrozumiałam, że nie mogę traktować tego wyłącznie, jak pusty frazes, jeżeli naprawdę chcę być szczęśliwa.

Po trzecie: Kocham Cię jak Pumpernikiel

Przełamywać schematy nie jest łatwo. Ale można zacząć naprawdę od drobnostek. Wymyśliłam sobie ostatnio dość infantylną rozrywkę. Marcin jest w domu zwykle wcześniej ode mnie. A mnie nigdy nie chce się grzebać w torebce i szukać kluczy. Równie szybko w tej torebce mogę znaleźć drabinę, widelec albo notatki jeszcze ze studiów. Dzwonię więc domofonem. Zwykle wyglądało to mniej więcej tak:

  • Halo, kto tam?
  • To ja. Ania otwórz.
    Bzzzz.

Pewnego dnia jednak postanowiłam zrobić to nieco inaczej:

  • Halo, kto tam?
  • Pumpernikiel.
  • Co?
  • Pumpernikiel.
  • Dlaczego Pumpernikiel?
  • Bo kocham Cię jak Pumpernikiel.


Gdy wraca się do domu można codziennie być kimś innym. Byłam już Chewbaccą, Tygryskiem, Snape'm, Klakierem i Bobkiem. Życie łatwo może stać się ciekawsze. Wystarczy trochę inwencji i osoby, z którymi można konie kraść i przełamywać wszelkie schematy. Bo schematy trzeba przełamywać. 


 
Cieszę się, że tu dotarłeś. Rozgość się. Zaparz sobie herbatę. Jeżeli czytając te bzdety chociaż raz się uśmiechniesz że życie nie jest takie złe na jakie wygląda - to znaczy, że mi się udało. Jeżeli spodobało Ci się tu i czujesz niedosyt, możesz kliknąć w Zamiast burzy na facebooku, a ja w zamian będę Ci zapewniać jeszcze więcej rozrywki! A jeśli chcesz i mi sprawić przyjemność, będzie mi miło, jak zostawisz jakiś ślad po sobie.