Gdy sparszywieję znów-zamknij się w sobie, zaciągnij
rolety powiek, gdy sparszywieję znów - chwyć się cieniutkiej niteczki pewności,
że minie – to minie. Był już
poniedziałek, jest środa. Gdzieś właściwie umknął mi wtorek. Wydaje się, że
spędziłam go odpędzając resztki niewyspania na jakiś muzycznych wyspach lat
80-tych i zaczytując się w bibliotekowych
specjałach. To by tłumaczyło poranne emocjonalne rozmemłanie i głupią
potrzebę zrobienia retrospekcji i
rozpaczliwego łapania się później za głowę.
Panta rhei. I oby
to była prawda, bo po zajrzeniu do moich tekstów sprzed miesiąca albo dwóch wstecz,
policzki płoną mi z gorąca i bynajmniej nie jest to spowodowane rosnącą lipcową
temperaturą za oknem. Coś, co kiedyś wydawało się fajne, a przynajmniej
sensowne - wydaje się później niewypałem.
Ostatnio pochłaniam słowa. Wsiąkają we mnie jak deszcz wsiąka w
spragnioną wody glebę. Dotykam słów i staram się je kształtować,
dostosowywać do mojego przekazu, do
mojej potrzeby. Czasami słowa się wymykają i czuję, że coś ważnego staje się
nagle ulotne, nie do złapania. Jak po
ostrym biegu czasami braknie Ci tchu. Czasami też psuję słowa i strasznie mnie
to boli.
Jestem już w zupełnie innym
miejscu niż jeszcze miesiąc temu,
tydzień temu, niż wczoraj. I to miejsce będzie za miesiąc, za tydzień, za
dzień już bardzo daleko. I nagle gdzieś zatrzymuję się, dopadają mnie
wątpliwości. Czy ja się nie ośmieszam? Czy idę w dobrym kierunku? Może to, co
teraz robię, czego próbuję jest po prostu banalne? Może tylko marnuję czas. Robię coś gorszego niż oglądanie się wstecz –
oglądam się na boki i mam wrażenie, że jestem jakimś feralnym elementem, który
wypadł nie wiadomo skąd i zupełnie tu nie pasuje. Że inni są dalej. Czasami wydaje
mi się, że jestem na poziomie przedszkolaka.
Wszystko płynie. I my się
rozwijamy. Tylko nikt nas nie uświadomił, że ten rozwój kosztuje. Czasami
wstyd, czasami zwątpienie, czasami
nieprzespane noce, czasami zaniedbanie jakiegoś innego elementu w naszym życiu.
I moment, gdy przeglądamy swoje wcześniejsze projekty z myślą: jak coś takiego
mogło wyjść ode mnie?! Chcesz to wykasować, spalić, a na pewno z tego
zrezygnować. I nie przyznawać się do tego. Tylko nie zawsze uświadamiasz sobie,
że to, co Ci się kiedyś tak podobało a teraz patrzysz na to z obrzydzeniem i
przerażeniem, jest najważniejszym świadectwem, że Ci się udaje, że jesteś o
jeden etap wyżej, krok dalej. Że to oznacza, że widzisz swoje błędy, że
działasz już w innym stylu, że oznacza to, że Ci zależy.
Każdy w nas coś w sobie ma. Wcale
nie jesteś taki szary i schowany, jak Ci się wydaje. Wcale nie jesteś sam jeden
z innej układanki, z innej bajki. Może
każdy z nas po prostu jest innym fragmentem i nie musimy się nigdzie wpasowywać.
Gdzieś w nas drzemie taka siła, o jakiej nie wiemy. Nagle okazuje się, że
znajdujesz się w sytuacji, w której wcześniej w ogóle siebie nie wyobrażałeś i
radzisz sobie. I okazuje się, że to pestka. Mała śmieszna pestka.
Mamy w sobie taką siłę… i mamy
też pasję. Pasję, która prowadzi nas dalej przez ścieżkę. Bo jeżeli coś jest Twoim powołaniem, to samo do Ciebie przyjdzie. Prędzej czy później do tego
wrócisz.
Mamy w sobie taką siłę, która nie
da nam się cofnąć. Która popycha nas do przodu. Która sprawia, że gdy
przychodzi porażka, to po wypłakaniu całego rozczarowania, bierzemy się od nowa
do dzieła. Mamy w sobie jakiś pęd do rozwoju.
Nie skreślajmy siebie. Nie dajmy
też skreślić się innym. Słuchajmy krytyki, ale tylko konstruktywnej. Ktoś
kiedyś powiedział, nie pamiętam już kto, że lepiej być na najniższym stopniu
właściwej drabiny, niż na najwyższym niewłaściwej.
Wiecie, że The Beatles, kiedy
poszukiwali kogoś kto w ich zainwestuje usłyszeli, że „ich brzmienie się nie
podoba, a gitara wychodzi z mody”?
Każdy z nas ma w sobie wielką
siłę. Więc pora wydobyć ją z siebie. Siłę i uśmiech. I nawet jak będzie ciężko,
będą się z nas śmiali, a czasami będzie nam wstyd – nie zawracajmy z drogi! Ta
droga dokądś prowadzi.
To o drabinie bardzo mi się podoba.:)
OdpowiedzUsuńCały czas próbuję sobie przypomnieć gdzie i od kogo mogłam to słyszeć... ale jakoś nic mi do głowy nie przychodzi. W każdym razie też mi się spodobało do takiego stopnia, że utkwiło mi w głowie.
UsuńKochana czy mogę mieć dla ciebie kilka rad? Weszlam tutaj z FB z blogowej grupy wsparcia.
OdpowiedzUsuńPewnie że możesz!
Usuń" I my się rozwijamy. Tylko nikt nas nie uświadomił, że ten rozwój kosztuje. Czasami wstyd, czasami zwątpienie, czasami nieprzespane noce, czasami zaniedbanie jakiegoś innego elementu w naszym życiu. I moment, gdy przeglądamy swoje wcześniejsze projekty z myślą: jak coś takiego mogło wyjść ode mnie?! " - dokładnie! U mnie najczęściej przychodzi zwątpienie, czy to co piszę, ma jakikolwiek sens? czy to się komukolwiek podoba? itd.
OdpowiedzUsuń"Gdzieś w nas drzemie taka siła, o jakiej nie wiemy. " - ja wciąż szukam mojej siły i liczę, że kiedyś mi się uda, nie zamierzam się poddawać.
A o Beatelasach słyszałam, podobną historię ma J.K. Rowling - też nikt nie chciał wydać jej książki,a teraz chyba większość dzieci słyszała o Harrym Potterze ;)
Na pewno znajdziesz! :) Ale widzisz - sens ma, tylko wymaga ogromnej pracy czasami. Dużo jest takich historii (i całe szczęście!) - i Disney został kiedyś wyrzucony z pracy w gazecie. Zarzucono mu "brak wyobraźni" :)
UsuńGrunt to chcieć wychodzić z własnego cienia i uczyć się na błędach. Bez tego rozwoju nie ma.
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńKażdy z nas ma w sobie ogromną siłę! ;) Trzeba tylko w siebie wierzyć :)
OdpowiedzUsuńWierzyć i po prostu się starać. I ufam, że to wystarczy :)
UsuńOj tak, znam to dokładnie . A po co mi to? A jaki jest sens? Ośmieszam się? To głupie co robię. Po co mi ten blog? Co rusz muszę sobie przypominać, że po prostu robię to co lubię, nawet jesli to nie jest do końca tak perfekcyjne jak bym chciała. Niestety wciąż nikt z moich bliskich i znajomych nie wie o moim blogu, nie ujawniam się. Ciągle mam obawy, nie dojrzalam jeszcze do tego.
OdpowiedzUsuńTwój ostatni akapit "kradne" jako cytat motywacyjny. :-)
Kradnij do woli! :)
Usuńno właśnie, ja bardzo nie lubię czytać tego co napisałam, zwłaszcza od razu po napisaniu..
OdpowiedzUsuńJa jeszcze po napisaniu jestem za bardzo "otumaniona". Dociera do mnie niestety dużo później.
UsuńJa właśnie doszłam do takiego etapu w życiu, że niczego z przeszłości nie żałuję. Bo suma moich doświadczeń ukształtowała mnie taką, jaką jestem teraz :D
OdpowiedzUsuńTo dobre podejście :)
Usuń