Styczeń minął mi wariacko. Ostatnio
wszystko załatwiam w biegu, za to czuję się jakbym gdzieś utknęła
i zupełnie nie potrafiła posunąć się do przodu. Dawno nie
chodziłam tak zestresowana i tak wytrącona z równowagi. Wszystko
poprzewracało się do góry nogami i zupełnie zapomniałam co to
znaczy cieszyć się. Cieszyć się z czegokolwiek. Dzień zaczyna mi
się o 16.00. Przychodzę do domu, przecieram oczy i nie bardzo wiem
za co się chwycić. Za to wymyśliłam sobie, że rok 2016 będzie
dobry. Choćby nie wiem co. Będzie i już. Bo to przecież ode mnie
w zasadzie zależy.
Długo nie pisałam. Nie tak żebym nie
próbowała. Ale wszystko co wymodziłam wydawało mi się słabe,
tandetne, wtórne i miałkie. Najpierw stwierdziłam, że skoro tak,
to nie ma po co pisać. Teraz jednak dochodzę do wniosku, że jednak
niekoniecznie. Bo pisanie mimo wszystko mnie uszczęśliwia. Może
więc kroczek po kroczku oczyszczę się ze wszystkiego tego, z czego
chciałabym się oczyścić.
Po pierwsze: Wyspiarstwo nie jest takie
złe.
Nie chcę znowu zaczynać od banału,
ale: czy zauważyliście może, że większość naszych zmartwień
przysparzamy sobie w zasadzie sami? No może nie do końca sami, bo
dużą rolę odgrywa tu wszelako rozumiane „otoczenie”, którego
przecież pozbyć się jest niemożliwością. Nie jesteśmy
samotną wyspą jak to ktoś
kiedyś powiedział. A no nie. Otaczają nas przecież ludzie.
Czasami bardziej nawet niźli byśmy chcieli. I czasami rzucają się
na nas z pazurami jak drapieżne pantery. No dobra. Chociaż i to tak
nie do końca. Jedynie czasami tak to po prostu postrzegamy.
Świat jest pełen
chaosu? I zmierza ku zagładzie? Oby. Bo mnie się wydaje, że
zmierza raczej do ogromnego przyporządkowania, jednego wielkiego
jednolitego schematu, które połyka nas w całości. I nawet nie
wiemy, kiedy to się dzieje. A wszystko to za sprawą porównań i
presji otoczenia.
Ile razy tak nie
było, że szczęśliwy człowiek zasiada porolować sobie trochę na
facebooku i na tym jego wspaniały dzień się kończy. N. bowiem ma
tyle samo lat co Ty i jak wnioskujesz po wszystkich jego zdjęciach
na jego tablicy - wszystko mu się układa: zarabia miliony, ma żonę,
stado dzieci, a na wakacje jeździ do Maroko. W telewizji zaś za
moment słyszysz, że statystyczny Polak w Twoim wieku zarabia o
połowę więcej od Ciebie. Coraz częściej słyszysz też od
najbliższych, że przecież „to już czas najwyższy na...”. I z
tego wszystkiego zapominasz, że przecież istnieje coś takiego jak
„internetowa kreacja” i wielkie hasła: „nie idź z tłumem”.
Czujesz się więc jak debil. Jakby naprawdę było z Tobą coś nie
tak.
A gdyby tak na
moment stać się taką wyspą. I przestać się wreszcie nakręcać.
Bo może wyspiarstwo wcale nie jest takie złe?
Po drugie:
Przypadek Pani Sprzątającej
Co
poniedziałek przychodzi do nas do firmy pewna Pani Sprzątająca.
Pani Sprzątająca sprawia nawet sympatyczne wrażenie. Do pewnego
momentu. Zastanawiałam się przez długi czas co jest nie tak.
Przecież odkurza. Wynosi śmieci. I przeciera biurka. Problem
zaczynał się, kiedy Pani zaczynała mówić. Bo Pani wszędzie było
źle. Wszystko bolało. Nic się nie podobało. To śmieci się
nazbierało. To za gorąco. To za zimno. To za późno. To za
wcześnie. Tego za dużo, tamtego za mało. Człowiek miał
serdecznie dość. Pani sprzątająca marudziła. I zabawne jak
bardzo działało to na innych ludzi. Nie żyjemy sami dla siebie.
Każdy nasz humor może wpływać na nastroje i czyny innych osób. I
to, o czym ostatnio tyle się trąbi - żeby otaczać się
pozytywnymi ludźmi – zrozumiałam, że nie mogę traktować tego
wyłącznie, jak pusty frazes, jeżeli naprawdę chcę być
szczęśliwa.
Po trzecie: Kocham
Cię jak Pumpernikiel
Przełamywać
schematy nie jest łatwo. Ale można zacząć naprawdę od
drobnostek. Wymyśliłam sobie ostatnio dość infantylną rozrywkę.
Marcin jest w domu zwykle wcześniej ode mnie. A mnie nigdy nie chce
się grzebać w torebce i szukać kluczy. Równie szybko w tej
torebce mogę znaleźć drabinę, widelec albo notatki jeszcze ze
studiów. Dzwonię więc domofonem. Zwykle wyglądało to mniej
więcej tak:
- Halo, kto tam?
- To ja. Ania otwórz.Bzzzz.
Pewnego dnia jednak
postanowiłam zrobić to nieco inaczej:
- Halo, kto tam?
- Pumpernikiel.
- Co?
- Pumpernikiel.
- Dlaczego Pumpernikiel?
- Bo kocham Cię jak Pumpernikiel.
Nie lubię porównań, presji otoczenia ani schematów i to pewnie dlatego czasami jest mi tak trudno funkcjonować, albo trzymać język za zębami. Poza tym te wszystkie schematy zabijają naszą kreatywność a w życiu przecież chodzi o to, żeby być szczęśliwym, co nie?
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak!
UsuńŚwietna ta zabawa:)
OdpowiedzUsuńZachęcam do podbierania! :)
UsuńPumpernikiel? Bardzo mi się podoba :-) My też mamy swoje nazewnictwo od czapy - był Królis, Małżoraczek i Śnięta Salamandra :-)
OdpowiedzUsuńwygląda rewelacyjnie :D
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuń