czwartek, 16 lipca 2015

Niewolnik z wyboru.


Wróciłam z kajaków. Nie jestem jeszcze pewna czy w jednym kawałku. 15 kilometrów spływem na średnim szlaku przy niskim stanie wody, z tysiącem przeszkód, rwącym nurtem i małym wodospadzikiem na końcu, to nie jest dobry pomysł dla zupełnego laika. Jednak integracja to integracja, więc jak szef zorganizował wyjazd, to nie ma się nad czym zastanawiać. Nie wiedziałam tylko, że mam tyle mięśni i że są one w taki sposób porozmieszczane w moim ciele. Była krew, był pot i były łzy. Płynęłam 6 godzin. W tamtej chwili nienawidziłam całego świata. Nienawiść przeszła mi jednak stosunkowo szybko, kiedy tylko dostałam od Pana instruktora batonika, który wynagradza mi teraz te chwile, kiedy z łóżka wyturluję się i wypełzam, ponieważ z powodu zakwasów nie mogę ruszać ani nogami ani rękami. Jestem z siebie dumna, że się przełamałam, że pokonałam siebie, że dopłynęłam do celu. Kiedy więc już wyćwiczyłam mięśnie do tego stopnia, że muszę wołać Marcina, żeby uniósł mi nadgarstek i nacisnął enter, bo sama nie jestem w stanie,  doszłam do wniosku, że nadszedł też czas na wyćwiczenie tego małego orzeszka, grzechocącego w mojej głowie, zwanego pospolicie mózgiem. Marcin wprawdzie utrzymuje teorię, że tam nic nie ma, wyłączając niteczkę podtrzymującą uszy, ale sprawdzić się tego na razie nie da, więc mogę zaryzykować odmienne zdanie.

Sporo się ostatnio trąbi o wolności. Wolności mediów, wolności słowa, wolności przekonań, wyznania i wszelkich innych możliwych wolnościach. Otwieramy się na nowe perspektywy, jesteśmy coraz bardziej tolerancyjni, a czasy niewolnictwa mamy już dawno  za sobą. Na szczęście. Gdy tylko ktoś w jakikolwiek sposób nagina naszą granicę, potrafimy walczyć jak lew. Jesteśmy ludźmi wolnymi, wyzwolonymi i możemy w zasadzie wszystko.

Niewolnik własnego umysłu.

Przed wyjazdem skończyłam wreszcie Czarne skrzydła Sue Monk Kidd. W głowie utkwił mi cytat, w którym jedna z bohaterek, zwraca się z takimi słowami do drugiej: Może i ciałem jestem niewolnicą, ale nie umysłem. Z tobą jest na odwrót. Słowa te obijały mi się w głowie, tłukły o czaszkę i zakopały się gdzieś głęboko. I tak sobie myślę, że  niewolnictwo chyba jednak nie do końca przeminęło, ale zyskało po prostu nową, wyższą i bardziej skomplikowaną formę. Bardziej współczesną. Zostaliśmy niewolnikami samych siebie.

Nasz umysł jest w zasadzie nieograniczony. Zawsze jako przenośnia przychodzi mi na myśl po prostu kosmos. Zarówno możliwości kosmosu, jak i naszego własnego umysłu są dla nas niepojęte. Niezmierzalne. I zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku, nie potrafimy wyobrazić sobie takiego obrazu, nie nadawać mu jakichś ram. To, że stawiamy sobie granice - nie umiem, nie mogę, nie dam rady, to nie dla mnie - to wszystko są właśnie granice jakie sami sobie wyznaczamy i jakimi się ograniczamy. To te wszystkie: powinnam, muszę, należy. To właśnie bicz na samego siebie. To wszystko siedzi tylko i wyłącznie w naszej głowie.

Jestem niewolnikiem rzeczy i przyzwyczajeń.

Bez telefonu już nie umiemy się obejść. Dostęp do internetu musimy mieć wszędzie. Bez kawy nie rozpoczniemy dnia. Nie panujemy już nad własnym czasem. Godzina bez papierosa staje się katorgą. Chcielibyśmy skończyć, ale nie możemy. To przyzwyczajenie. To nałóg. Ograniczenie. I o ile nasz nałóg związany jest raczej z pasją jak książki czy filmy i nie niszczymy przez niego samych siebie i ludzi w swoim otoczeniu, to nie jest jeszcze tragicznie.
To rzeczy i przyzwyczajenia nami rządzą. Nie, tego nie da się uniknąć. Choćbyśmy nie wiem, jak chcieli. Nawet zwierzęta mają swoje przyzwyczajenia, a cóż dopiero ludzie. Nie jest to złe, ale pod warunkiem, że jesteśmy tych ograniczeń świadomi. Kiedy mamy nad nimi "jaką taką" kontrolę. Kiedy dokonujemy wyboru. I kiedy nasze wybory świadomie nie niszczą nam życia.



To inni rządzą.

Czasami bezradnie stoimy w miejscu. Chcielibyśmy coś zrobić, ale z uwagi na innych nigdy tego nie zrobimy. Boimy się opinii ludzi, boimy się działać poza schematem, żeby nagle nie zostać zlinczowanym i odpowiednio ocenionym. Czasami też to my boimy się innych zranić, urazić. Ogranicza nas też zdanie bliskich, ich emocje. I to nas hamuje.

Niewolnik z wyboru.

Dobrze być niewolnikiem, chociaż świadomym. Wiedzieć co nas ogranicza. Zastanowić się przez chwilę, czy naprawdę jesteśmy aż tak wolni, jak sami myślimy. I czym jest dla nas wolność. Czy możemy robić wszystko? Mówić wszystko? Cały czas piszę o tym, żeby nie ograniczać siebie, nie bać się wyzwań... ale chyba powinnam coś dodać. Owszem idźmy swoją drogą, osiągajmy cele, spełniajmy marzenia, ale... określmy granicę. Granicę postępowania. Bo pędząc do celu możemy zapędzić się nie na tę ścieżkę co trzeba.

Kto mnie zna ten wie, że zmierzam sobie w tym całym wywodzie pewno gdzieś ku konkretnym przykładom.

O tak. Zmierzam.

Naszły mnie bowiem takie przemyślenia, kiedy poczytałam sobie komentarze na stronie zmarłej Maddinki. I tu z tego miejsca puszczam w eter pytanie: czy my naprawdę tak jesteśmy wolni, że wolno nam wszystko? Czy to na pewno wolność? Bo ja tak  nie uważam. Bo raczej jest coś, co tych ludzi pcha do takich, a nie innych wypowiedzi. Ale czy to naprawdę wolność - czy może chęć popisu, zademonstrowania odmiennej postawy, pragnienie zaistnienia? Coś, co kogoś zniewala i popycha do napisania takich, a nie innych słów?

I wiecie, żadne argumenty takich ludzi nie przekonają, oni będą się jedynie cieszyć z rozpętanej burzy. Bo oto stało się to, czego oczekiwali. Są na językach. Lepsza zła sława niż żadna. I mogą. Są przecież wolni. Po trupach do celu. I jakże to dosłownie i smutnie brzmi.

Jeżeli tak ma wyglądać wolność, to ja w tym wypadku chyba wolę być niewolnikiem - niewolnikiem z wyboru. Chcę mieć pewne granice. I już.  I tak sobie myślę, że niewola z wyboru to chyba też już jest wolność. I taką wolność wybieram. Wolność z pewnym kodeksem, z pewnymi ramami.

Idźmy dokąd sobie wymarzymy, ale odpowiednią drogą. Nie bądźmy niewolnikami umysłu, rzeczy, przyzwyczajeń czy też innych ludzi. Nie bądźmy takimi niewolnikami, walczmy z tym, buntujmy się, pokonujmy własne słabości, własne demony. Bądźmy może niewolnikami z wyboru, po prostu.  I niech jedynym co nas ogranicza będą tylko nasze ludzkie zasady. Bądźmy ludźmi. I tego wam i sobie dzisiaj jak najbardziej życzę.

17 komentarzy:

  1. Witaj :) dotarłam do końca i rozumiem, że po kłębku do nitki twoich przemyśleń pojawiło się wiele pytań. Czy jestem niewolnikiem współczesności? Na pewno jak Ty jestem totalnie uzależniona od telefonu i bycia online. Świadome niewolnictwo brzmi trochę lepiej, bo zawsze gdy zdajemy sobie sprawę z tego jak jest jest jakby troszeczkę lżej nam na duszy prawda? Co do Maddinki - bardzo przykra sprawa i wiesz wydaje mi się, że owa "wolność" to tylko pozory bo w sieci wcale nie jesteśmy tacy bezkarni jak to niektórym się wydaje. Wolność jest super, o ile twoja wolność nie narusza innej i nie godzi w czyjeś życie, imię itd. ściskam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny temat poruszyłaś - o tej bezkarności w sieci. I myślę, że masz rację - jeszcze całkiem niedawno można było wszystko i nikt z tym nic nie zrobił. Ale teraz zaczyna być lepiej - coraz więcej osób odzywa się głośno, że niektóre rzeczy im się nie podobają, a i już teraz w intrenecie nie jesteśmy też już tak anonimowi. A to co napisałaś w ostatnim zdaniu, to chyba najważniejsza sprawa, o której każdy z nas powinien pamiętać :)

      Usuń
  2. w moim światku wychodzę z założenia, że nie jesteśmy niewolnikami. fakt - żyjemy w takich, a nie innych warunkach społecznych, kulturowych, ekonomicznych, etc. ale cały czas podejmujemy wybory. wybory, które sprawiają, że decydujemy o swoim losie. gdyby świat miał być w pełni przez nas kreowany, bez jakiegoś otoczenia z góry narzuconego, to podniesieni byśmy byli do rangi bóstwa-twórcy. akceptacja, dostosowanie czy wykorzystanie możliwości środowiska życia nie jest dla mnie tożsame z niewolą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy z jakiego punktu na to się patrzy. Akceptacja i dostosowywanie możliwości życia tak, ale jeżeli coś zaczyna nami kierować, jak na przykład nałóg, od którego nie możemy odejść, to wtedy średnia to wolność dla mnie. I to co piszesz o wyborach, kiedy to my decydujemy o sobie sami - zgadzam się z Tobą - jest to wolność, ale tak jak napisała wyżej nieidealnaanna i z nią się tu zgadzam - wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka.

      Usuń
  3. Nie wiem czy to wolność czy brak wychowania. Chodzi mi o Maddinke i o tego chłopca z Bieżunia. Ja swoją wolność poczułam dopiero jak kupiłam wózek elektryczny, kiedy mogłam podjechać gdzie chciałam zatrzymać się na tyle na ile chciałam .... chociaż nadal otaczają mnie bariery -przeróżne, ktore mnie zniewalaja i czasami moje dobre wychowanie powoduje ze jestem ich niewolnikiem zamiast sie np. Wydrzec na kogoś Ale pomimo tego wszystkiego czuję się wolna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i brak wychowania... chociaż wydaje mi się, że sam brak wychowania nie wystarczy, żeby robić coś takiego. Każdy ma jakieś ograniczenia, a chyba diabeł tkwi w tym jakiego rodzaju one są i czy są możliwe do pokonania. Ale jeżeli jest się tego świadomym to już wielki sukces :)

      Usuń
  4. Nie wiem czy to wolność czy brak wychowania. Chodzi mi o Maddinke i o tego chłopca z Bieżunia. Ja swoją wolność poczułam dopiero jak kupiłam wózek elektryczny, kiedy mogłam podjechać gdzie chciałam zatrzymać się na tyle na ile chciałam .... chociaż nadal otaczają mnie bariery -przeróżne, ktore mnie zniewalaja i czasami moje dobre wychowanie powoduje ze jestem ich niewolnikiem zamiast sie np. Wydrzec na kogoś Ale pomimo tego wszystkiego czuję się wolna ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To o czym piszesz jest prawdziwe. Oddajemy się w ręce elektroniki, internetu, rozmaitych guru, pieniędzy, dogmatów i idei. Ale też zawsze tak było, no z wyjęciem elektroniki i internetu właśnie, dzięki którym z kolei dziś robimy się coraz bardziej świadomi i mamy wybór. Koło się zamyka. W każdej chwili możemy wypracować sobie własne poczucie wolności. Ja na przykład uważam się za osobę wolną i to pomimo miliona ograniczeń, którym podlegam. Haczek polega na ich świadomości akceptacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi chodzi. To chyba właśnie ta świadomość i akceptacja czyni nas wolnymi.
      Ps. Jak się miewają krasnoludki? :)

      Usuń
  6. To co sie dzieje w dzisiejszych czasach, jest takas katastrofa. Mam 19 lat, ale nie poznaje czasem moich rowniesnikow, dla ktorych jedynym chyba wyznacznikiem jest to czy istniejesz w sieci. Smutne to, ale prawdziwe. Te wszystkie komentarze wokol osoby Maddinki, fanpage... Niedowierzanie i totalny wstyd. Rzeczywiscie chyba lepiej byc niewolnikiem, to przynajmniej nam zapewnia czlowieczenstwo, czego niektorym ludziom jak widac brakuje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Tego słowa mi tu zabrakło. Siedziało gdzieś w głowie i jakoś nie mogło się wydobyć: Człowieczeństwo!

      Usuń
  7. Tak naprawdę nie znałam Maddinki, dopiero szum po Jej śmierci sprawił, że dowiedziałam się o Jej istnieniu. I od razu przeżyłam szok na fan page, widząc co ci ludzie wypisują, jak szkalują dobre imię zupełnie obcej dla nich osoby. Nie wiem jakim człowiekiem trzeba być, by robić coś takiego? I jeszcze historia tego chłopca, który zabił się przez internetowy hejt, a hejt nie ustał nawet po śmierci. To już za dużo dla mnie. Po prostu chyba jestem z innej epoki :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słabe są takie sytuacje i nie wolno na nie pozwalać. Na szczęście coraz więcej ludzi reaguje i stara się przeciwdziałać takiemu zachowaniu.

      Usuń
  8. Ale to wszystko prawdziwe.... To co się stało w polskim internecie po śmierci Maddinki i tego chłopca to jakaś masakra... Nie wiem jak można w takiej sytuacji wypowiadać publicznie komentarze, które się wtedy pojawiły... Masakra :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak jak człowiekowi wydaje się, że wolno mu wszystko.

      Usuń
  9. Idealną sytuacją byłoby, gdyby granice naszej wolności wyznaczały granice cudzych wolności - tak, żebyśmy mogli robić wszystko to, co nie zaszkodzi nikomu innemu. Ale osiągnąć się nam tego nigdy nie uda, możemy co najwyżej ku temu dążyć.
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale jak piszesz i chociaż zbliżenie się do tego celu będzie już sukcesem :)

      Usuń

Cieszę się, że tu dotarłeś. Rozgość się. Zaparz sobie herbatę. Jeżeli czytając te bzdety chociaż raz się uśmiechniesz że życie nie jest takie złe na jakie wygląda - to znaczy, że mi się udało. Jeżeli spodobało Ci się tu i czujesz niedosyt, możesz kliknąć w Zamiast burzy na facebooku, a ja w zamian będę Ci zapewniać jeszcze więcej rozrywki! A jeśli chcesz i mi sprawić przyjemność, będzie mi miło, jak zostawisz jakiś ślad po sobie.