piątek, 12 czerwca 2015

Z nastawieniem na „TAK” .




Długo się zastanawiałam czy poruszyć ten temat. W blogosferze aż huczy od oburzonych przedstawicielek płci pięknej krzyczących i szczerzących zęby, że nikt nie będzie na nich nic wymuszał. Że żaden spot nie będzie mówił im, że muszą teraz siedzieć w domu i rodzić dzieci. Że kobieta powinna być kurą domową. Spot Fundacji Mamy i Taty, który ja zrozumiałam zupełnie w inaczej, narobił niezłego bigosu.  Nie chciałam się w to mieszać, bo pogląd mam zupełnie inny; chciałam go sobie mieć dla siebie i nie musieć  się z nikim kłócić o to, czy mam rację czy nie. Zostawiłam jeden komentarz na jednym z blogów. Kulturalnie.  Obejrzałam jeszcze raz spot, wyrobiłam sobie zdanie i zrobię sobie co będę chciała. Ale… zaobserwowałam temat, który wypłynął zupełnie obok, i który porusza mnie o wiele bardziej niż ta cała społeczna zawierucha. Taka tam kwestia mentalności. I doszłam do wniosku, że warto dostać po głowie z jednego powodu, żeby napisać o tym drugim. Odczekałam chwilkę i jest.  Tak więc: 


Krótko o moim zdaniu na temat spotu, które jest jedynie wątkiem pobocznym i tak naprawdę nie powinno się liczyć: 

Mnie się spot podoba. Bardzo mi się podoba. I zrozumiałam go zupełnie inaczej. Może naiwnie i opacznie, ale odpowiada mi  takie rozumienie. Mogę mieć rację, a mogę nie mieć. Każdy ma własne zdanie i każde tak naprawdę jest prawdziwe. I cichym głosem się do niego przyznaję: otóż dla mnie w spocie nie było powiedziane: Kobieto, zostaw wszystko – idź i rób dzieci. W kampanii nie padło też dla mnie hasło, że każdy musi mieć dzieci. I nie było wcale pokazane, że jak nie ma, to jest gorszy. Dla mnie w spocie został przedstawiony po prostu rzeczywisty obraz współczesnej kobiety. Kobiety, która CHCIAŁA, a  (uwaga kluczowe słowo) NIE ZDĄŻYŁA. Kobiety, która ma mnóstwo planów. Jest młoda i chce robić wszystko. Zdobyć dobrą pracę, mieć wielki dom, podróżować i mieć dziecko. Jest kobietą sukcesu i te plany stara się konsekwentnie realizować. Ale wiecie, jest jeden haczyk. Haczykiem jest pęd, o którym wcześniej już na tym blogu trochę było. 

Mam już pracę, ale nie pora na dziecko, czekam na awans – może później. Nie zarabiam jeszcze zbyt dużo. Muszę mieć dom. Swój, jak największy. A później jeszcze większy. A jak teraz zajdę w ciążę, to już nie zwiedzę nawet odrobiny świata. Mam jeszcze czas na dziecko. Poczekam na lepszy moment.  Z tym, że dobry moment może nigdy nie nadejść. Chcesz, ale odkładasz. Bo ten świat wmawia nam, że musimy zrobić najpierw to, a potem to. Bo nikt już nie pamięta, że kiedyś rodzina z dwójką dzieci gnieździła się w jednej klitce i dawała sobie radę. I byli szczęśliwi.

 Chcesz dziecko, ale odkładasz to na później i później. Nie chcesz robić sobie pod górkę. Naprawdę chcesz potomka, dlatego czekasz na TEN moment,  moment, żeby zapewnić mu wtedy jak najlepsze warunki. Tylko najlepszego momentu może nigdy nie być. Bo zawsze może być lepiej. Tylko, że potem nie zawsze się też da. I czasem tego marzenia możesz nie spełnić. I może też, moje oburzone Panie, ten spot chciał tylko o czymś przypomnieć, nawet jak został po prostu źle zrobiony. Zasygnalizować, że kobieta ma akurat na to jakiś swój określony czas. Nie mężczyzna. On podobno może zawsze. I może dlatego to właśnie mężczyzny nie ma w tej reklamie. Bo nikt nie kwestionuje, że i on ma w tym swój udział,  ale go natura nie ogranicza.  I takie jest moje zdanie. Być może błędne. Tak ja to interpretuję. 




A teraz o tym, co o wiele ważniejsze: 

Moi drodzy, dlaczego wszyscy czujecie się tacy URAŻENI? Dlaczego o to wszystko tyle hałasu? Dlaczego to w Was tak uderza? Przecież można było obejrzeć spot – jestem za albo przeciw – i już. Wezmę sobie to do serca albo nie. Było – minęło, zapoznałam się, realizuję własne plany. Dlaczego od razu zakładamy to, że ten post został zrobiony tylko po to, żeby nas uprzedmiotowić. Dlaczego INTERPRETUJEMY sobie, że to wielki zamach na nas, że ktoś ma tak złe intencje i chce nam tylko dać po łbie – rodźcie dzieci, zostawcie karierę, ktoś musi pracować na nasze emerytury. 

Nie chodzi nawet o ten przykład. Chodzi ogólnie o nasze podejście i nasze interpretacje. Bo każdy sobie interpretuje jak chce.  W czym różnica? W nastawieniu. Zawsze jesteśmy nastawieni na NIE. Jak coś się komuś nie uda, to krytykujemy, kłapiemy dziobami i jesteśmy tym strasznie oburzeni. Spalmy go na stosie. Nam się nie podoba. To jest przeciwko nam. I zaraz wyciągamy pazury i drapiemy wszystko dookoła. I oceniamy: nie poszło po schemacie, jest inne, kontrowersyjne – mija się z naszym zdaniem – więc jest po prostu głupie. W Polsce „głupie” to synonim wszystkiego co jest inne i z czym się nie zgadzamy. 

A jeżeli założenia były dobre, a forma kiepska ? Czy nie byłoby przyjemniej dla własnego zdrowia przyjąć czasami, że ktoś miał dobre intencje ? Spojrzeć na coś optymistycznie? Albo czy nie możemy po prostu przejść nad tym do porządku dziennego.  Nie apeluję do zmiany zdania. Apeluję tylko, żebyśmy my Polacy przestali być tacy nadwrażliwi. Żebyśmy przestali sobie dopowiadać treści i dopisywać teorie. Żebyśmy nie widzieli we wszystkim zamachu na naszą osobę. Nikt Ci nic nie każe i do niczego Cię nie zmusi. Jesteś wolnym człowiekiem. Zdrowiej będzie, jak zamiast piać i kąsać jadem, czy tworzyć memy, które już nie są nawet śmieszne,  pójdziesz na spacer albo poczytasz dobrą książkę – na co nigdy przecież nie masz czasu. Spróbujmy czasami może przyjąć postawę, że nie wszyscy zawsze są przeciw nam i działają na naszą szkodę. To czy chcemy być mamą, tatą – i w jakim momencie – zależy tylko od nas samych. I wszystko inne też. Czy o wiele łatwiej nie byłoby żyć po prostu z nastawieniem na „TAK”?
 

11 komentarzy:

  1. Masz rację! I myślę, że ten spot miał na celu właśnie to, o czym napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że są tacy co podzielają i moje zdanie. Chociaż tych innych też szanuję. Dopóki nie krzyczą :)

      Usuń
  2. Alleluja! Wreszcie ktoś rozsądny i nieprzeginający z reakcją, z ust mi to wszystko wyjęłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci! Komentarz w którym, pisze się o tym, że jestem rozsądna, pokaże mojemu Marcinowi. Bo nie dowierza, że to o mnie :)

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że tak dużo jest sytuacji, gdzie ktoś nam próbuje mówić, co mamy robić (politycy, kościół, ktokolwiek), że z góry zakładamy, że to taka kolejna sytuacja. Nawet jak tak nie jest.

    /Kolorowanki polecam, całkiem fajna rzecz. Czego się boję, nie wiem. Wszystkiego chyba.
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O właśnie! W całym tym zamieszaniu osłabiająca była zbiorowa histeria. Wg mnie 90% krzyczących nawet nie wiedziało, dlaczego krzyczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze określone - "zbiorowa". Mechanizm zbiorowości. Nie wiesz, po co to robisz, ale to robisz.

      Usuń
  5. Podpisuję się obiema rękoma pod Twoim tekstem. Zarówno pod opinią co do spotu i kampanii, jak podejścia do niej.
    Zastanawia mnie jedna rzecz... Skoro tak głośno mówili przeciwnicy kampanii, czuli się tak dotknięci i oburzeni, to może jednak coś ich ruszyło i wiedzą, że kampania jest słuszna, ale niewygodna...
    Dziwią mnie też zarzuty, że pani w kampanii przecież jest młoda i na pewno jeszcze może mieć dzieci. No właśnie nie jest to takie proste niestety. Nawet, kiedy para jest zdrowa, nie zawsze od razu się udaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje takie stare powiedzenie, które zawsze powtarza moja babcia - "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Jest też taka teoria, że gdy ktoś uderza w niepewny punkt, najlepszym działaniem jest atak. Można sobie mówić co się chce - owszem, można mieć dzieci i w tym wieku - ale wzrasta ryzyko chorób u dziecka. I możemy się pocieszać i argumentować, ale w naturze niestety jest tak a nie inaczej. Dla mnie przesłanie jest proste : jeżeli masz możliwości i chcesz to po co czekać? Nie odkładaj. Wszystko to kwestia interpretacji. W każdym razie spot spełnił swoją rolę, bo rozognił temat, jak dla mnie się sprawdza. Co z tym dalej będziemy z tym tematem robić, to już nasza prywatna sprawa :) Obyśmy się tylko przy tym szanowali :)

      Usuń
  6. To tak nie działa że powiesz "jestem na nie" i to wystarczy. Ci (te) którzy są na nie, którzy zrozumieli tak a nie inaczej tę kampanię chcą dać jasno do zrozumienia twórcom, że nie zgadzają się z takim przedstawieniem kobiety. Ponadto dla wielu osób (na podstawie burzy w internecie) kampania nic nie wnosi - nagle kobiety wkrótce po 20 tce nie zaczną rodzić dzieci, natomiast wielu kobietom starszym (w tym mnie) zrobiło się przykro. Bo te które dzieci nie chcą mieć również nic sobie z kampanii nie zrobią bo mają to gdzieś Natomiast te starsze, które z różnych przyczyn tych dzieci nie mają czasu nie cofną, ale wystarczą im własne wyrzuty z którymi walczą a nie żeby ktoś z zewnątrz im o tym przypominał. Rozumiesz? Kampania miała zachęcać młodsze a krzywdzi starsze. Jestem jak najbardziej do zachęcania młodych kobiet, żęby w pędzie życia nie zgubiły marzeń o dziecku, ale nie w taki sposób

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Twoje stanowisko. Rozumiem, a raczej jestem prawie pewna, że każdy(a) z nas odnosi ten spot w jakimś sensie do siebie. Rozumiem, że z pewnych względów może on uderzyć w kogoś. I tak jak pisałam, że może faktycznie forma była kiepska. A jak napisałaś „jestem jak najbardziej do zachęcania młodych kobiet, żeby w pędzie życia nie zgubiły marzeń o dziecku, ale nie w taki sposób”, to jeszcze bardziej się nad tym zastanawiam. Z drugiej strony zastanawiam się, czy taki temat można w ogóle ująć w ten sposób, żeby nie dotknął nikogo. Nie chciałam tu potępiać niczyjego zdania, nie oto mi chodziło. Chodziło mi o coś zupełnie innego. Piszesz, o „burzy” w Internecie, jaką kampania wywołała. Ja widziałam wojnę. Widziałam wyzwiska, nieposzanowanie odmiennego zdania, nietolerancję. Coś, co próbuje się z nas wyplenić już od najmłodszych lat. Rozumiem – emocje. Ale można to zrobić przecież zupełnie inaczej. Z poszanowaniem. Dziś czytałam wywiad z kobietą, matką dwójki dzieci, która usunęła trzecią ciążę. Nie oceniam. Nauczono mnie, że „znamy się tylko na tyle na ile nas sprawdzono”. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie mnie oceniać. Ale to co się działo momentami pod artykułem. Zgroza. A można przecież inaczej – można kulturalnie (np. jak Ty) wyrazić odmienne zdanie (np. jak Ty) i uargumentować je w ten sposób, że druga storna (np. jak ja) spojrzy na sprawę z zupełnie innej perspektywy. I za tą perspektywę Ci dziękuję. Bo im więcej perspektyw, tym może bliżej sedna będziemy. Tylko nie bądźmy wiecznie ze wszystkim na nie. Tak sobie myślę, że dobrze jest założyć czasem perspektywę: chciano dobrze, nie wyszło. I fajnie, bo mimo że do końca się ze mną zgadzasz, to taką perspektywę bierzesz pod uwagę. Mam nadzieję, że ani Ciebie ani nikogo innego tym wpisem nie uraziłam. Bo nie o to mi chodziło. Pozdrawiam słonecznie! A właściwie – słonecznych snów! 

      Usuń

Cieszę się, że tu dotarłeś. Rozgość się. Zaparz sobie herbatę. Jeżeli czytając te bzdety chociaż raz się uśmiechniesz że życie nie jest takie złe na jakie wygląda - to znaczy, że mi się udało. Jeżeli spodobało Ci się tu i czujesz niedosyt, możesz kliknąć w Zamiast burzy na facebooku, a ja w zamian będę Ci zapewniać jeszcze więcej rozrywki! A jeśli chcesz i mi sprawić przyjemność, będzie mi miło, jak zostawisz jakiś ślad po sobie.