poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Siedzi misio na kanapie i się łapką w dupę drapie. O lenistwie i czasie słów kilka.




W ostatnich dniach na myśl rzuca się tylko jedno słowo: gorąco. Mam wrażenie, że topi się wszystko. Topi się asfalt, topią się ludzie, jedzenie i lód, którym się okładam. Dochodzę nagle do wniosku, że wreszcie już  zdecydowałam się co do mojej temperaturowej orientacji i z pewnością jestem bardziej zimnolubna niż ciepłolubna. I jakem Ania, nie zmienię tego zdania przynajmniej do zimy. Pogoda nie sprzyja też pracy, nie łudźmy się. Rozleniwiamy się strasznie. W zasadzie to nie dziwi. Nawet mój kot nie ma siły już gonić za muchą, tylko siedzi i czeka, aż muszce znudzi się bzyczeć mu nad głową i padnie sama z przegrzania. Zresztą są wakacje. Można sobie troszkę pozwolić. Gorzej jednak jak wakacje się skończą, urlop odejdzie w zapomnienie, a nam czas będzie uciekał przez palce.

Odjutronizm.

To stanowczo najpopularniejsza przypadłość tego wieku. Bo jest poniedziałek po weekendzie i... no nie chce nam się. Dziś jeszcze dam sobie spokój, ale od jutra... od jutra to hohoho! A jutro będzie znowu od jutra. Bo dziś trudno jest zacząć. Jeszcze ostatni dzień ulgi. Taki maleńki. Tyciusieńki.
Ale jest mały haczyk. Bo jutro zacząć będzie równie ciężko zacząć co dziś.

Czasami jest jednak tak, że niestety nie da się przekładać cały czas wszystkiego z dnia na dzień w ten sposób, żeby nigdy tego nie wykonać i dzieje się to z bardzo prostej przyczyny: otóż mamy wyznaczony odgórnie czas na zrobienie danej rzeczy. Co więcej, jest to czas określony przez jakąś inną ważną osobę albo termin wymusza sytuacja. A skoro jednak sytuacja wymusza, to wiadomo - nie da się tego przekładać i przekładać, trzeba użyć jakiejś innej sprytnej taktyki. I znajdujemy oczywiście super rozwiązanie: nie odkładamy tego na jutro czy na kolejny tydzień - robimy to po prostu na ostatnią chwilę. Najpóźniej jak się da. Wyczuwacie moją ironię, prawda? Sposoby te są dobre, jeżeli tak naprawdę wcale nie zależy nam na celu. Jeżeli jesteśmy przy nich usatysfakcjonowani i szczęśliwi, to po co coś zmieniać, możemy ich używać dalej. Bo jeżeli tak w głębi duszy nie chcemy nauczyć się fińskiego, to się go nie uczmy. Gorzej jednak jak coś naprawdę chcielibyśmy osiągnąć.

Dajmy na to, że nie chce Wam się iść pobiegać. Ogólnie to lubicie, ale ciężko Wam się przemóc. Najpierw jest etap wymówek: jest za wcześnie - za zimno - za ciepło - pójdę za godzinę, teraz jeszcze pośpię. A potem odkładanie: najpierw zrobię pranie, pójdę na zakupy, teraz jestem taka zmęczona. To może jutro. I tak w kółko.
Ok.  Ale czy czujesz się zadowolony? Wisi to nad Tobą przez cały dzień i gdzieś tam kołacze po biednej głowie. Straszne uczucie. Myślisz o tym. A mogłabyś wyrzucić to z głowy. Tyle razy to przeżywałam.
A wiecie, co trzeba zrobić żeby przestało być źle? Zdradzę Wam tą największą tajemnicę. Założyć dres, trampki, zagryźć zęby i iść pobiegać. Zrobić to, co postanowiliśmy. Zrobić swoje i wyrzucić to z głowy. I jeszcze potem dochodzi do Ciebie, że to nawet fajne jest. Melduję wykonanie zadania! Ot, cała filozofia.

Masz tydzień na projekt i nie chcesz o nim przez tydzień myśleć? Zrób to od razu i miej spokój! Wtedy możesz odpoczywać. Co więcej - będziesz mógł pękać z dumy. I będziesz radosny.

Ale rozwiązanie jest niestety tylko jedno i w dodatku banalne: trzeba po prostu zacząć. Najtrudniej się przełamać, a potem jakoś idzie.



Czas.

Zdradzę Wam też jeszcze jeden sekret. Czas niestety nie jest rozciągliwy. Jeśli chodzi o każdy poszczególny dzień, to nawet sprawiedliwie dostajemy go tyle samo. To też takie metrum, na które stale narzekamy, że na wszystko nam go brakuje. I ponoć jest cenniejszy od pieniędzy, choć czasami nie do wszystkich to dociera. Jak to więc jest, że niektórzy potrafią go lepiej spożytkować i zdążyć ze wszystkim, a inni nie potrafią się spostrzec kiedy minął,  już jest koniec dnia i trzeba iść spać. Prawda jest taka, że czasem można całkiem nieźle manipulować - można go też sporo oszczędzić. I można to zrobić bardzo prosto.

Wstawaj wcześniej.

Dla mnie to szczególnie trudne. Bo nie wiem, jak ja to robię, ale nigdy nie mogę się wyspać. Marcin musi mnie rano dosłownie wykopywać z łóżka. Na jego nieszczęście śpię od ściany i ma zawyżony poziom trudności. Nawet mój kot angażuje się w to, żebym jak najszybciej wylazła z ciepłego wyrka i jak tylko słyszy dźwięk budzika podbiega i szorstkim językiem liże mi nos. Żaden peeling nie może się temu równać. Ostatnio jednak udało mi się przemóc i wstaję wcześniej. Stymulatorem do tego był Marcin, który przez cały dzień jest zalatany jak dziki bóbr i często nie zdąży sobie przygotować nic do jedzenia, bo nagle zadzwoni klient, wydarzy się coś w kancelarii, czy niezwłocznie trzeba coś załatwić. Postanowiłam więc wstać rano i przygotować mu kanapki na resztę dnia, żeby w razie kryzysowej sytuacji mógł sobie po taką sięgnąć. Sama poczułam się lepiej. Nagle i dla mnie znalazło się jakoś więcej czasu na różne inne rzeczy, które mogę zrobić. Makijaż jest ładniejszy, nie zapominam już spakować tysiąca drobiazgów, a i sama wreszcie biorę śniadanie do pracy. I humor też mi dopisuje.

Oszukaj czas.

Czasu nie można pomnożyć, ani rozciągnąć, ale można go trochę oszukać. Można po prostu połączyć kilka czynności i trochę go zaoszczędzić. Oglądając film czy serial jeżdżę jednocześnie na rowerze stacjonarnym. I Ty możesz działać podobnie. Jadąc autobusem możesz czytać książkę, a  przy wiadomościach obierać kartofle na obiad. Jest jak zwykle jeden myk - można łączyć tylko czynności, które wzajemnie siebie nie rozpraszają. Pisanie pracy magisterskiej przy ulubionym serialu nie jest najlepszym pomysłem.

Kontroluj czas.

Macie tak, że wracacie z pracy, nagle robi się wielka czarna dziura, potem jest wieczór i trzeba iść spać, a wy nie wiecie na co właściwie spożytkowaliście te kilka godzin? Jakoś się tak rozmemłały, posiedzieliście, pogadaliście, posnuliście się po chałupie i już. Ja tak miałam.
Teraz staram się kontrolować czas. Myśleć w sposób konstruktywny: mam godzinę. Dokładnie. Przez godzinę zdążę zrobić obiad, sprzątnąć w szafie, może jeszcze wyprać kota. Daję sobie godzinę, a potem mam czas na książkę. Ale robię dokładnie to i tylko to przez ten czas. Ważne jest też, żeby to była właśnie taka kolejność. Najpierw praca, potem nagroda, bo zwykle - przyznajmy się sami przed sobą - wygląda to trochę inaczej: obejrzę sobie film, a zaraz potem umyję samochód. A film okazuje się tak fajny, że niestety, ale mycie samochodu po nim wydaje nam się FOPA. Bardzo pomógł mi też wpis Dobrze zorganizowanej : Co można zrobić w 10-15 minut. Zerknijcie sobie! Zostaje w głowie. Oczywiście wszystko w linkach pod tekstem!

Oszczędzaj czas. 

Jeszcze jedna sprawa: jak poświęcisz jeden dzień na sprzątanie w domu, a potem nie będziesz po prostu rozwalał wszystkiego tak, że będzie wyglądało, jak po przejściu tornada, to zaoszczędzony czas możesz włożyć do skarbonki. A raczej wybrać się do znajomych, do których nigdy nie masz czasu wpaść, bo w domu sprzątanie i sprzątanie! Ja cały czas z tym walczę!

Organizuj się i planuj.

Serio, serio. To pomaga. Nie musisz planować każdej minuty. Ale wyznacz sobie codziennie dwa duże zadania oraz dwa lub trzy mniejsze i już. Zrób sobie grafik sprzątania. W poniedziałek pranie, we wtorek czyszczę blaty, w środę odkurzanie. Rób wcześniej listy zakupów. Plan treningów. I nawet przyznawaj sobie małe nagrody! To motywuje. Pomaga. Tylko na litość boską, po Chodakowskiej nie kupuj sobie snickersa!  Zajrzyj też do Niebałaganki, na pewno się zainspirujesz. Poza tym jest teraz całe mnóstwo gadżetów, aplikacji i programów, różnych cudów-niewidów, które Ci to wszystko ułatwią. Realizuj swoje marzenia. Codziennie zrób jedną małą rzecz, żeby być bliżej celu. I pójdzie. Zobaczysz jak łatwo. I zapomniałabym o najważniejszym: jest w tym wszystkim jakaś dziwna reguła, ale im więcej masz pracy, tym szybciej i lepiej się z tym ogarniesz. Zupełnie nie wiem czemu tak jest, ale jest.

Jestem leniwcem.

Zawsze myślałam, że jestem leniwcem. Dowiedziałam się jednak, że leniwiec to tylko takie zwierzątko, a w dodatku, jak jest małe to bardzo słodkie. I to nie jest żadne usprawiedliwienie. Żaden argument, że z natury jestem leniwa i dobrze mi z tym! W uporządkowanym świecie żyje się lepiej. Oszczędzając i kontrolując czas, jesteś świadomy i masz go więcej dla osób, które kochasz. Zaczynając robić coś już teraz, zaczynasz spełniać swoje marzenie. Może najpierw będzie ciężko, ale uczyni Cię to szczęśliwym. Trzeba się przemóc. Innego wyjścia nie ma. Musi do nas w końcu dotrzeć, że żeby coś osiągnąć, to czasami trzeba napocić się jak świnia. Ale zapytaj się kogokolwiek, kto osiągnął już swój wymarzony cel czy było warto. Myślę, że jeżeli był przekonany do tego, co chce osiągnąć i naprawdę się w to angażował, to odpowiedź jest jedna. I pamiętaj, leniwiec to zwierzę.

Siedzi misio na kanapie...

Siedzenie na kanapie wcale nie uszczęśliwia. Naprawdę. Ale robienie czegoś fajnego, inspirującego, kreatywnego, potrzebnego, praca nad sobą - jak najbardziej. Masz czas. Naprawdę masz. Tylko wykorzystaj go sensownie.

Siedzi
misio
na kanapie
i się łapką....

To co, złazimy?


Linki, w które warto zajrzeć, czyli co może nam pomóc w naszych najczęstszych problemach:

1) Dobrze zorganizowana: Co można zrobić w 10-15 minut?
2) Niebałaganka
3) Codziennie Fit: Ulubione fitness aplikacje na telefon
4) Nieidealna Anna: 5 patentów jak zdążyć z licencjatem bądź magisterką na czas








30 komentarzy:

  1. Ja ciągle przekładam "na jutro" sprzątanie w szafie. To jest dla mnie najgorsza czynność, nie znoszę tego robić. Lubię się ładnie ubrać, fajnie wyglądać, czasem coś wykombinować, ale jak mam prać, prasować i sprzątać w szafie, włącza mi się odjutronizm. Swoją drogą, bardzo ciekawa nazwa :) Z tym wstawaniem jest ciężko, ale warto się przemęczyć. No i ja nigdy nie włączam komputera z rana. Takie praktyki zabierają czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wstanę to wiem, że było warto. Ale gdyby nie sytuacja to pewno ciężko by było... najważniejsze to wprowadzić się w "rutynę" , później nie jest już tak źle :)

      Usuń
  2. Fantastyczny wpis. Marnowanie czasu to nasza przypadłość. Najgorsze jest to, że czasu nigdy nie jesteśmy w stanie wrócić. Znika bezpowrotnie, a wystarczy się przemóc i zacząć jak piszesz, a potem to już leci z górki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I zgadza się, czasu niestety już nie wrócimy, ale możemy teraz pokombinować, jak go sensownie wykorzystywać :)

      Usuń
  3. Lubię pozwalać sobie od czasu do czasu na zwyczajne nicnierobienie. Ale generalnie jestem z tych, co dłuższej chwili na tyłku nie usiedzą. Najbardziej bym chciała opanować sztukę wczesnego wstawiania.
    Zgadzam się z tym, że zacząć jest trudno. Ale wydaje mi się, że jeszcze trudniej jest wytrwać w postanowieniach, gdy pojawiają się różne trudności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy sobie czasem pozwala! Takie jednodniowe lenistwo to po prostu odpoczynek. Gorzej jak robi się tak codziennie. A jeśli chodzi o wytrwanie, to masz rację - w niektórych przypadkach to też łatwe nie jest.

      Usuń
  4. na sprzątanie zawsze jest czas jutro :D .. a sytuacje z odkładaniem biegania to tak jakbyś z mojego życia wzięła :D .. mam etapy gdzie idzie mi nieźle .. coś wystarczy, że pójdzie nie po mojej myśli, zły dzień i wszystko przepada.. :P Właśnie muszę po raz kolejny wpaść w tą rutynę.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Jak już się złapie rutynę, to nie jest źle! :)

      Usuń
  5. Ja jakoś na tyłku bezczynnie usiedzieć nie mogę, tylko to chyba wynik posiadania dzieci :D To one dają takiego kopa, że jak już śpią to i wtedy robię tysiąc rzeczy naraz!!! Hasło odjutronizm - muszę zapamiętać :D Bardzo pozytywnie brzmi, choć takie nie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci jeszcze nie mam, ale mam nadzieję, że to się niebawem zmieni :) W każdym razie myślę, że chciałabym posmakować i takiego kopa :)

      Usuń
  6. Też mam problem z odjutronizmem :D
    A w tych upałam to szczególnie się rozleniwiam, nic mi się nie chce no i powoli zaczyna mnie boleć głowa :(
    Lecę czytać o tych 10-15 minutach, bo mam wielki problem z ruszeniem się z łóżka rano :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajny artykuł. Mnie bardzo został w głowie - okazuje się, że zamiast marnować kolejne 10 - 15 minut na przykład czekając na swój serial albo na wolną łazienkę to można ten czas naprawdę fajnie wykorzystać :)

      Usuń
  7. Ja mam tak z rowerem jak tu z bieganiem ale jak połączę czynności (słuchanie) to może się wreszcie zbiorę dzięki za rady :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połącz o ile ze sobą nie kolidują :) A muzyka to super umilacz :)

      Usuń
  8. wiesz, ostatnio mam wrażenie, że wprawdzie nie umiemy może gospodarować własnym czasem, jeszcze bardziej nie radzimy sobie z odpoczywaniem. bo w weekendy sprzątamy, oglądając trzy filmy ściągnięte z internetu, odpisujemy na zaległe maile i nie rozstając się z jakimś źródłem internetu. i potem się dziwią ludzie, że po weekendzie są jeszcze bardziej zmęczeni.
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Racja. Dlatego ja w weekendy internet staram sobie odpuścić. To chyba największy z największych zjadacz czasu!

      Usuń
  9. czas goni nas, a my gnamy w czasie. i co zrobić? ja jak czegoś nie robię, to jest święto. a i tak mogłabym - gdybym mogła - 100 razy więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuś z Ciebie :) ale odpoczywać też czasem trzeba! :)

      Usuń
  10. Zacznę od końca o je jaki słodki Leniwiec na zdjęciu <3 Aniu masz rację przede wszystkim dobra organizacja i walka z własnym lenistwem to sukces na bycie zadowolonym z siebie i najważniejsze to pierwszy krok do bycia Panem własnego życia. Ja mam taką manię wpisywania wszystkiego w kalendarz i potem czuję ulgę jak mogę odhaczyć, że zrobione uff. A lenistwo jest wpisane w ludzką naturę tak mówił mój trener zawsze - nieustanna walka z własnymi słabościami. Mój patent jest taki, że na dzień dobry idę ćwiczyć i nie ma, że boli a potem zabieram się za najgorsze rzeczy, żeby się sprężyć i każda kolejna część dnia była milsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym kalendarzem to może być dobry sposób! I z tym stopniowaniem rzeczy do zrobienia to na pewno wypróbuję! :)

      Usuń
  11. Odjutronizm jest mi dobrze znany. Czas czasami przecieka mi przez palce, ale wtedy mysle sobie o osobach, ktorych doba ma takie same 24 godziny i ktore tyle w tym czasie potrafia zrobic. Aniu jak zawsze super wpis. Pozdrawiam serdecznie beata

    OdpowiedzUsuń
  12. Och leniem nie jestem, ale i tak mam kłopot z organizacją czasu. Inna sprawa, że tradycyjnie biorę na siebie miliard obowiązków ;) a potem klops i się nie wyrabiam, no ale to tak trochę jest prowadzą własną firmę i walcząc z rekinami ;)
    Zaczęłam wcześniej wstawać (też mam z tym straszliwy kłopot ;)) ale zrobiłam małe oszustwo, żeby tego dokonać. Codziennie ustawiałam budzik minutę wcześniej (do godziny w której wstaję bez problemu) i teraz luz 5:30 oczy same mi się otwierają ;) polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo... 5:30 to dla mnie czarna noc :P Ale sposób dobry! :)

      Usuń
  13. Mała dawka lenistwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie! O ile nie zdarza się codziennie! :)

      Usuń
  14. A ja jestem mistrzem w odkładaniu na później. Wiem, ze wystarczy zacząć, a potem tylko kontynuować. Ale dobra wymówka zawsze się znajdzie. Albo zwykłe zaćmienie pamięci. Co to ja miałam dziś zrobić...? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie ma tak łatwo, że zapomnę, bo robię sobie listy zadań. Więc jak już czegoś nie zrobię, to raczej niestety świadomie :)

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu dotarłeś. Rozgość się. Zaparz sobie herbatę. Jeżeli czytając te bzdety chociaż raz się uśmiechniesz że życie nie jest takie złe na jakie wygląda - to znaczy, że mi się udało. Jeżeli spodobało Ci się tu i czujesz niedosyt, możesz kliknąć w Zamiast burzy na facebooku, a ja w zamian będę Ci zapewniać jeszcze więcej rozrywki! A jeśli chcesz i mi sprawić przyjemność, będzie mi miło, jak zostawisz jakiś ślad po sobie.