- Muszę iść się wykąpać. Najlepsze
pomysły rodzą się podczas kąpieli, a precyzując bardziej podczas
mycia głowy. Tobie też?
- Bzdura. Najlepsze pomysły rodzą się
na kiblu.
Ile ludzi tyle teorii. Czasami
zastanawiam się, czy właściwie to ten pomysł, oczekiwanie na owe
błyśnięcie, zapalenie się żółtej żaróweczki jak w komiksie,
genialna myśl, czy to jest w ogóle potrzebne? Weźmy takie pisanie.
Katujesz się, co napisać żeby było ciekawe, nowatorskie, nie
ziejące nudą, miałkością lub zupełnym już banałem, którego
winneś obawiać się najbardziej. 5 sposobów na..., jak nie być
kimś albo być takim i owakim – wujek dobra rada, wszystko wiem
najlepiej – albo raczej nie wiem, ale się naczytałem, powymądrzam
i tak Ci opowiem – nie chciałbyś, żeby Cię to mimo wszystko
usatysfakcjonowało. A może po prostu nie trzeba wymyślać, łamać
sobie głowy. Legenda z dawien dawna wszak niesie, że jak się
dobrze pisze, to i o dupie Maryni pisać można. Może więc pora
spróbować?
Dupa Maryni była wielka. Było to coś,
co najbardziej rzucało się w oczy i od urodzenia była ona
największym umartwieniem Maryni. Sama Marynia też była wielka, ale
w porównaniu do dupy, która do reszty ciała była i tak
nieproporcjonalnie duża, reszta w zasadzie nie miała wielkiego
znaczenia. Nic dziwnego, że Marynia nie potrafiła myśleć też o
niczym innym jak o swojej dupie. Marynia nigdy nie była delikatna,
ultona ani eteryczna – bo przecież nikt prawdopodobnie nie może
za takiego uchodzić, posiadając jednocześnie zadek wielkości
małej cysterny. Jako żywo. Jakby tego było mało, dupa Maryni
oprócz tego, że była wielka, była też niesymetryczna. Prawy
półdupek owłosion był i lekko podniesion w kierunku
południowo-zachodnim, lewy zaś lekko opadający zsuwał się raczej
w stronę północną smutny, zupełnie łysy, pokryty nierzadkimi
krostkami. Z dupy też co czas jakiś wydobywały się niczym
niezmącone, acz niekiedy porywiste i silne wiatry, zwane przez
Marynię pieszczotliwie w chwilach wyjątkowego osamotnienia
Bączysławami. Marynia cierpiała więc dniami i nocami, rwała
sobie włosy z głowy (jednakże oszczędnie, bo miała ich o wiele
mniej niż na dupie) i rozpaczała. Pewnego jednak dnia zauważywszy,
że od tego rozpaczania dupa jednak jej nie zmalała, postanowiła
spróbować innego sposobu: zebrała dupę w troki i postanowiła
mieć w niej cały świat. Od przybytku dupa nie boli.
Morał prosty tej historii: każdy
swojej dupy panem, a od każdego pana jego dupa zależy.
Mam nadzieję, że wyraziłam się
jasno. Bo ostatecznie wiosna.
My tu gadu – gadu – a dupa rośnie.
D* rośnie dla jaka piękna :) :D
OdpowiedzUsuń