poniedziałek, 16 listopada 2015

Wyszłam za mąż. Zaraz wracam.




Tak więc minął tydzień od kiedy z Ani K. zmieniłam się nagle w Anię B., tydzień od kiedy w najbardziej mgliste sobotnie listopadowe popołudnie z całą świadomością i z uśmiechem na twarzy złożyłam najważniejszą w moim życiu przysięgę. Tydzień od kiedy nauczyłam się, że czasami nerwy warto trzymać na wodzy i trzeba próbować powstrzymywać swój nieposkromiony temperament. Na urodziny zrobiłam sobie najpiękniejszy prezent na świecie i obudziłam się koło mojego męża. Jeszcze czuję się dziwnie i nie potrafię sprecyzować tego uczucia. Wszystko to wydaje mi się snem. Snem z uśmiechniętą twarzą Marcina.

***

Mówią, że dzień ślubu to najważniejszy i najpiękniejszy dzień w życiu. A ja Wam mówię, że to wierutna bzdura. O wiele ważniejszy i piękniejszy powinien być każdy następny dzień po ślubie. Bo to dopiero początek.

***

Teraz mam czas. I jako świeżo upieczona kurka domowa zamierzam teraz zaspokajać Was systematycznie nowymi wpisami. Nie wiem jak Wy, ale ja się cieszę. Cholernie!


5 komentarzy:

  1. Gratuluję! Przyznam, że czasami się zastnawiałam, czemu tak Cię mało ostatnio, ale teraz już wiem i cieszę się razem z Tobą ;)
    Życzę Wam dużo miłości i oczywiście z niecierpliwością czekam na nowe wpisy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Teraz już będzie mnie więcej. Muszę się tylko trochę rozkręcić! :)

      Usuń
  2. Aniu potwierdzam tezę, że życie dopiero zaczyna się po ślubie :) Życzę Wam samych pięknych momentów, ciepła, radości i niegasnącego ognia w kominku zwanym miłość :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu dotarłeś. Rozgość się. Zaparz sobie herbatę. Jeżeli czytając te bzdety chociaż raz się uśmiechniesz że życie nie jest takie złe na jakie wygląda - to znaczy, że mi się udało. Jeżeli spodobało Ci się tu i czujesz niedosyt, możesz kliknąć w Zamiast burzy na facebooku, a ja w zamian będę Ci zapewniać jeszcze więcej rozrywki! A jeśli chcesz i mi sprawić przyjemność, będzie mi miło, jak zostawisz jakiś ślad po sobie.