poniedziałek, 21 września 2015

Ty buraku!



Początek jesieni chciałoby się powiedzieć całkowicie w pełni - liście się żółcą i złocą, temperatura nadal na plusie, a niebo przy zachodach mieni się w pastelach - wszystkich więc łapie jesienna depresja i monotonia. Tradycji polskiej musi stać się zadość i, mimo że w tym roku słońca jest dość, to jednak wszyscy pogrążają się w melancholii i smutku i rozmyślają nad sensem życia pod ciepłym kocem oglądając "Dlaczego ja?" albo "Taniec z gwiazdami". Jeśli chodzi o mnie, to muszę zwyczajowo wszystkich rozczarować, ale ani melancholia ani depresja raczej mnie nie dosięgają - dosięgła mnie za to najbardziej prozaiczna i tradycyjna grypa. Grypa, jak to grypa, ma to do siebie, że przyszła oczywiście w najmniej odpowiednim momencie, niosąc ze sobą w dodatku skutki uboczne, jakimi są rozdrażnienie, obniżona tolerancja na głupotę ludzką i zjadliwość. W połączeniu z dość dużą intensywnością mojego życia, ostatnio wywiązała się z tego wszystkiego bardzo ciekawa mieszanka, która doprowadziła mnie do takiego stanu, że chcąc nie chcąc przestałam się ostatnio ze wszystkim patyczkować i walę prawdę prosto z mostu nie bardzo przejmując się już co inni na ten temat pomyślą. Przepraszam, ale te ceny to przesada - chodźmy gdzieś indziej. Wybacz, ale mam dziś dużo do zrobienia i nie znajdę czasu dla Ciebie - przełóżmy to na jutro, mam inne zdanie na ten temat. Wbrew pozorom te krótkie odpowiedzi należą czasami do najbardziej problemowych. Trzeba jednak podjąć decyzję, albo pozostajemy wierni sobie i się przeciwstawiamy - albo idziemy za tłumem podkulając ogon licząc się z własnymi stratami. Przeciwstawianie się - przedstawianie własnego zdania nie jest złe - pod warunkiem, że robi się to kulturalnie, a z natury nie jest się chamem i prostakiem.

Wiecie, spotkała mnie dziś bardzo słaba sytuacja. Tak słaba, że skłoniła mnie do niniejszych refleksji. I tak sobie myślę, że kurcze jest przecież XXI wiek - wiek coca-coli, inżynierii genetycznej, wielkiego rozwoju techniki i nauki. Żyjemy w świecie otwartych granic, korzystamy z internetu, ludzie są coraz bardziej wykształceni, uczelnie produkują masowo magistrów, dzieci w przedszkolu uczą się już kilku języków, wyjeżdżamy na wakacje coraz więcej i w coraz bardziej egzotyczne kraje i ogólnie wszystko to idzie do przodu. Wszystko oprócz człowieka. Bo niektórzy niestety zaparli się rękami, nogami i nie wiadomo czym jeszcze i postanowili pozostać burakami.


Odbieram dziś w pracy telefon. Dzwoni prezes jednej z wielkich i potężnych firm z pewnej branży przemysłowej w Polsce. I już od samego początku drze się do słuchawki, że prosił o ofertę odnośnie możliwości zatrudnienia Ukraińców i dostał, ale z takimi głupimi warunkami. Bo co to znaczy, że on ma zapewnić zagranicznym pracownikom godziwe warunki zamieszkania - że gdzie oni mają niby mieszkać - w pałacu kultury? Przekazuje telefon E naszemu konsultantowi z Działu do Współpracy z Zagranicą, który tak się składa, że jest z pochodzenia Ukraińcem - bardzo miłym, wychowanym, lekko nieśmiałym, ale pracowitym i sumiennym. Facet tak głośno krzyczy do słuchawki, że chcąc nie chcąc słyszę wszystko. E cierpliwie tłumaczy:
- Poprzez godziwe warunki zakwaterowania rozumiemy tylko tyle, że w mieszkaniu na przykład dwupokojowym, nie będzie mieszkać więcej niż 6 osób.
- O! I co jeszcze! Co to za zachcianki! Jeszcze czego! Ten naród powinien być wdzięczny, że cokolwiek się mu proponuje. Zatrudniam setkę Ukraińców i znam ten naród! Parszywe lenie (tu: długi obraźliwy monolog).
Wyskakują mi rumieńce i nie są to rumieńce od gorączki. Pokazuję na migi, że E wcale nie musi tego słuchać, że może odłożyć słuchawkę. E jednak pyta:
- Skoro Pan takie ma zdanie o tych ludziach, to dlaczego ich Pan zatrudnia?
- Bo nie mogę znaleźć Polaków na ich miejsce. Większość wyjechała. Nikt nie ma takich kwalifikacji. Słyszę po akcencie, że Pan też jest Ukraińcem!
- Być może.
- Wy honoru nie macie, uciekacie przed Putinem...
- Nie chcę z Panem rozmawiać.
- Słucham? Co to znaczy nie chcę?!
- Nie będę z Panem dłużej rozmawiał.
- Proszę mnie połączyć z szefem!
- Szefa nie ma (prawda!). Do widzenia.

W całym oddziale zapanowała straszna cisza. Było mi wstyd. Trzęsłam się ze złości. I nie mogę zrozumieć, nie mogę pojąć... Najbardziej przeraziło mnie to, że powiedział to prezes dużej firmy... Ktoś, kto kieruje ludźmi.

Ostatnio w żartach powiedziałam, że moje ukraińskie źródełko miłości do E zaczyna się wyczerpywać , bo zostawia on wszędzie papiery i wkłada odwrotnie papier do drukarki. Powiedziałam to w żartach - a teraz zrozumiałam jak durnie to sformułowałam. Bo nie mam nic do E, że jest Ukraińcem, tylko do E jako do człowieka, że bałagani. I nie chciałam powiedzieć przez to nic złego. Teraz dotarło do mnie, że i ja jestem burakiem. Trochę mniejszym bo nieświadomym, ale jednak burakiem.

I z tego oto mojego buraczanego miejsca, buraczanego pola apeluję - nie bądźmy burakami. Nie Kurd, nie Ukrainiec, nie Rosjanin, nie Francuz, nie Bułgar, nie Anglik - ale, na Boga,  po prostu CZŁOWIEK.

Jak już mówiłam, możesz mieć swoje zdanie - ale nie krzywdź. Co innego powiedzieć, że tu dla Ciebie jest za drogo - a co innego oceniać inny naród, innego człowieka, generalizować. Jeżeli już musisz być burakiem, to chociaż zamknij ten swój głupi dziób!


14 komentarzy:

  1. Chamstwa i buractwa w dzisiejszych czasach jest pod dostatkiem. Pytanie tylko: z czego to wynika? Ludziom sodówka do głowy uderza, jak złapią jakiś stołek? Kompleksy? Nie wiem.
    A, ja też nie z tym co poddają się modzie na jesienną deprechę. O tej porze roku raczej odżywam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że niektórzy po prostu lubią komuś dokuczyć i zademonstrować swoją wyższość!

      Usuń
  2. Ano właśnie. Taka delikatna różnica jak przy "jesteś głupi" a "głupio zrobiłeś". Mnie znowu bardzo bolało, że wszyscy wiedzą lepiej co się dzieje w Doniecku od mojego znajomego Ukraińca. Ręce (i nie tylko) opadają...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie powinniśmy generalizować i wkładać wszystkich do jednego worka. Nawet jeśli mamy negatywne doświadczenia z ludźmi danej narodowości to nie świadczy to o tym, że wszyscy tacy są. Przecież sami mamy pretensje o to, że cieszymy się nie najlepszą opinią za granicą. A co my robimy? Zupełnie do samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Każdy jest inny i nie powinno się oceniać wszystkich jedną miarą!

      Usuń
  4. E tam, wcale nie jesteś burakiem, nawet takim tyci. Powiedziałaś E co ci w nim przeszkadza i tyle. Żadnego braku szacunku do jego narodowości tu nie zauważyłam. Natomiast ten prezes... burak pastewny, kartofel świński, a co ja będę warzywa obrażać. Nawet nie powiem o nim świnia, bo świnia też na to nie zasługuje. Prostak i tyle. Najgorsze jest to że takich cymbałów u nas wielu. Dlatego staram się otaczać dobrymi i mądrymi. Dla równowagi psychicznej. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie określiłaś prezesa. I zgadzam się - trzeba otaczać się fajnymi ludźmi. To pomaga! :)

      Usuń
  5. Bo wiadomo, że jak ze Wschodu to głupek i nierób. No, chyba, że całkiem z Bliskiego Wschodu, bo wtedy terrorysta. Zawsze najłatwiej negatywnie generalizować. Na szczęście świat się coraz bardziej otwiera, ludzie poznają nowe kultury i zmieniają podejście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stereotypy. Po prostu. A niby tacy otwarci i mądrzy jesteśmy...

      Usuń
  6. To znów ja. :). W swoim ostatnim wpisie nominowałam Cię do zabawy Liebster Blog Award. Jak znajdziesz chwilę to zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla ułatwienia podaję link postu: http://pociagdozycia.blogspot.com/2015/09/liebster-blog-award-ja-tez.html
      :)

      Usuń
    2. Dziękuję! Zabawiłam się w aktualnym wpisie :)

      Usuń

Cieszę się, że tu dotarłeś. Rozgość się. Zaparz sobie herbatę. Jeżeli czytając te bzdety chociaż raz się uśmiechniesz że życie nie jest takie złe na jakie wygląda - to znaczy, że mi się udało. Jeżeli spodobało Ci się tu i czujesz niedosyt, możesz kliknąć w Zamiast burzy na facebooku, a ja w zamian będę Ci zapewniać jeszcze więcej rozrywki! A jeśli chcesz i mi sprawić przyjemność, będzie mi miło, jak zostawisz jakiś ślad po sobie.