poniedziałek, 20 lipca 2015

Dobry film nie jest zły. Przegląd wkurzonego konesera.



Nawet w wakacje zdarza się, że są takie dni, kiedy za oknem hula wichura, deszcz leje się z nieba aż szaro i w dodatku jest niedziela, właściwie to końcówka niedzieli, a Tobie do głowy przychodzi nagle błyskotliwa, aczkolwiek smutna myśl, że jutro już jest poniedziałek i kończy się weekendowe rumakowanie. Tak też stało się i wczoraj. Żeby zlikwidować pierwsze oznaki nadchodzącej rozpaczy postanowiliśmy z Marcinem, (a i kot się przyłączył) obejrzeć sobie jakiś film. I tu zaczął się dylemat.  Bo to, że jakiś - to przecież nie znaczy, że byle jaki.

Sztuka albo biznes.

Często spotykam się z opiniami, że kino to nie sztuka. Film to rozrywka, w dodatku straszny zjadacz czasu. Wymyślone historyjki, nie wnoszące nic do naszego życia. Półtorej albo dwie godziny nudy lub zupełnego ogłupienia.
Możecie uwierzyć albo nie, ale w pierwszym odruchu przysłowiowy nóż mi się w kieszeni otwiera i opętują mnie uczucia, które muszą być podobne do uczuć lwicy broniącej swoich lwiątek. Jestem wtedy wkurzonym koneserem. Po odliczeniu do 10-ciu od przodu i do 10 od tyłu jeżeli nie pomaga, liczę do 100. A potem wyciągam ułamki. Mnożę. Dzielę. I zagryzam zęby. A potem myślę sobie jednak, że w sumie to Ci ludzie mają przecież rację. Po części.

Jakiś czas temu na stronie radiowej trójki przeczytałam takie oto zdanie, że dla Europejczyków kino jest sztuką, w Ameryce to biznes. Jest to oczywiście zbyt wielka generalizacja, bo i w kinie amerykańskim nie brak filmów dobrych a nawet bardzo dobrych, ale myślę, że podział jest jak najbardziej odpowiedni - i nie oszukujmy się, większość filmów, z którymi spotykamy się na co dzień w wielkich kinach realizowanych jest po to tylko, żeby wbić się w gusta jak największej masy ludzi, żeby przynieść zysk. Filmy robione z wielkim rozmachem, ze znanymi aktorami i z coraz bardziej wymyślnymi efektami. A my idziemy na to jak pokorne owieczki. Odgrzewanie starych kotletów jak remake Koszmaru z Ulicy Wiązów. Im więcej krwi, akcji, wzruszeń opartych na tych samych schematach, tym lepiej. Co więcej, my czasami doskonale wiemy, jak film się potoczy albo nawet jak się skończy. Typowe horrory, gdzie z całej grupy osób przeżywa jedna, a potwór mimo wszystko do końca nie zostaje uśmiercony, bo a nuż uda się nakręcić jeszcze ze trzy kontynuacje. Romantyczne filmy, gdzie są wzloty i upadki, ale miłość i tak wygrywa i wszystko kończy się ślubem. Kryminały, gdzie zawsze mordercą jest lokaj.

Nie każdy horror jest jednak bez sensu i nie każdy romans głupi. Wiecie, jest też kino inne - gdzie kino jest sztuką, a reżyser prawdziwym artystą. Kino, o którym słyszy się raczej rzadko, filmy, które migną nam może w jakimś kinie studyjnym, o których istnieniu nawet czasami nie wiemy, bo najzwyczajniej w świecie nie słyszy się o nich.
Dobre kino to nie tylko nowości, chociaż to w większości właśnie je oglądamy. Klasyki, mimo tego, że przecież uniwersalne, będące istotnymi cegiełkami w historii kina, odchodzą w zapomnienie. Mówimy: filmy są słabe, to tylko pusta rozrywka. To nie to samo co teatr, nie to samo co książka. Oczywiście, że nie - bo to całkiem odrębna sztuka i tu w ogóle nie powinno być żadnego porównania. Film też powinniśmy potraktować poważnie.

Czy trzeba wybierać?

Zdradzę wam pewną tajemnicę. Jesteśmy zmienni. Rozwijamy się bardziej niż najdłuższy reklamowany papier toaletowy. Nawet jak tego nie zauważamy. Mam na to dowody - to proste. Obejrzyj sobie bajkę z dzieciństwa, która wydawała Ci się mistrzostwem świata i wydawała się trwać w nieskończoność. Tak, jesteśmy sentymentalni i oczywiście dalej nam się podoba, ale to już mimo wszystko nie nasz poziom. Teraz wolimy coś innego.
Tak samo jest ze sztuką. Ze sztuką można wspiąć się naprawdę wysoko. Coś co oglądałeś miesiąc temu nie wydaje Ci się już wcale takie wspaniałe, kiedy obejrzysz coś lepszego.  Nagle zaczynasz wychwytywać schematy, zwracasz uwagę nie tylko na ładną buzię Leonarda, ale na zupełnie inne szczegóły - pod jakim kątem musiała być ustawiona kamera żeby uchwycić taką scenę, jak zmontowany został film, jak muzyka wpływa na nastrój.

Jest jednak jedno ale...

Jest poniedziałek. Wracamy o nieludzkiej porze z pracy zmęczeni jak koń po westernie dźwigając ze sobą toboły zakupów, na obiad, a właściwie już kolację, którą trzeba jeszcze zrobić. Klienci latali jak opętani, okazuje się, że szef nie jest aż do takiego stopnia pokrewną duszą, żeby dać Ci podwyżkę, a na dodatek jutro kończy się termin projektu. Na stole leży stos niezapłaconych jeszcze rachunków i na to wszystko chwyta Cię przeziębienie. I wtedy może to nie być jednak najlepszy czas na La Stradę Felliniego, Wesele Smarzowskiego czy nawet Obywatela Kane'a.

Jest czas na obiad i jest czas na deser. Nikt nie każe nam przecież wybierać tylko jednego. Doskonale rozumiem potrzebę odmóżdżenia się, bo są takie momenty, że nie czas i miejsce na sztukę. Są takie momenty, kiedy zamiast Kieślowskiego może lepiej obejrzeć Z archiwum X.

Nie chodzi tutaj o to... Chodzi raczej o to, żebyśmy znaleźli też czas na coś nowego. Innego. Ambitniejszego. Nie rezygnować od razu. Chociaż spróbować. Dać sobie szansę. Wytężmy trochę szare komórki. To nie boli.  Owszem może się okazać, że film do którego się tak długo przymierzaliśmy może okazać się szajsem, ale może też okazać się, że znaleźliśmy prawdziwą perłę. I może się zdarzyć, że ten film który obejrzysz będzie miał to coś. Może się okazać, że po jakimś czasie zapomnisz jego tytuł, zapomnisz o czym był - ale tego czegoś nie zapomnisz.


W tej telewizji nic nie ma!

Guzik prawda. Czasami zdarza się znaleźć coś dobrego, tylko trzeba być sprytnym. Monitoruję program już na kilka dni przed. Sprawdzam filmy. Uwielbiam programy AleKino+ i TVP Kultura - można tam znaleźć czasami prawdziwe perełki. Niestety dobre filmy lecą zwykle o kosmicznych porach, wtedy gdy przeciętny Kowalski już śpi, albo je pierwsze śniadanie w pracy - ale sprytni i z tym sobie poradzą, bo technika idzie do przodu i teraz już można wszystko samo zaprogramować tak, żeby się nagrało, kiedy nas nie ma.
Jeżeli lubicie kino, to wybierzcie się czasami do kina studyjnego, gdzie jeszcze nawet w tych czasach pachnie prawdziwym filmem bardziej niż popcornem i gdzie rzadko można natrafić na grono rozchichotanych obściskujących się małolatów, którzy wcale nie przyszli tak naprawdę nic oglądać. Kino studyjne jest też często o wiele tańsze. Do Toruniaków - zajrzyjcie do Kina CSW. Cykle "Kinodanie" czy też "W starym kinie" kosztują piątaka (słownie: pięć złotych), a filmy rewelacyjne.

Wspólne filmowanie ze znajomymi to też super sprawa. Jeżeli film jest ciekawy, to temat po nim do dyskusji na pewno się znajdzie. Kiedyś miałam nawet pomysł na zrobienie u nas czegoś takiego jak "filmowe czwartki" ale niestety ludzie jakoś nie mogli się zgrać i sprawa jakoś się rozeszła. Może jeszcze kiedyś do tego wrócę.

Zostań koneserem.

A na koniec... Chciałam Wam przedstawić kilka moich propozycji. Może i to Was zainspiruje. Nie, nie przedstawiam tutaj wcale najlepszych filmów według mnie - chciałam zaprezentować Wam po prostu filmy, które są raczej mało nagłośnione, nie są schematyczne, czasami są trudne i ciężkie do przebrnięcia, a czasami można się w nich nieprzytomnie zakochać od pierwszego kadru. Nie będę tu też dawać jakichś recenzji - wrzucę Wam krótki opis i może dodam jedno, dwa zdania od siebie.  Ja chciałabym natomiast dowiedzieć się czy te filmy znacie i co o nich myślicie? A może Wy moglibyście polecić mi coś nietuzinkowego, nowego, innego niż wszystkie inne lub po prostu wartościowego? Każdy film z pewnością obejrzę. Nawet jak nie będzie w moim guście - bo żeby coś krytykować trzeba to przecież dobrze poznać! Gdyby, ktoś skusił się na obejrzenie jakiegoś filmu z tej listy - bardzo proszę o komentarz albo jakieś info - jestem ciekawa reakcji, zarówno tych na plus jak i minus.

Zygmunt Kałużyński powiedział kiedyś, że kino, bez względu na to czy chce być bajką, czy ambicją jest przede wszystkim magią i według tego trzeba je oceniać . Niech więc ten czas przed ekranem będzie magią. Udanego seansu!

Przegląd wkurzonego konesera. 

"Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków" reżyseria: Akeksey Fedrochenko, 2012.

Zdjęcie pochodzi ze strony filmweb.pl

 Reżyser ALEKSIEJ FEDORCZENKA w 26 nowelach stworzył niezwykły poemat na temat wymierającej kultury Maryjczyków. Bohaterką każdej części jest kobieta, której imię zaczyna się na literę "O" -symbol symetrii. Jak napisał w recenzji dla Filmweb.pl Michał Walkiewicz: Brzmi to wszystko bardzo poważnie, ale z perspektywy widza z innego kręgu kulturowego poważne oczywiście nie jest: kobiety spółkują tu z wiatrem, śpiewające ptactwo wije gniazda w waginach, leśny duch domaga się seksu z chłopem, a zombie w kreszowym dresie zostaje odprawiony przez pana dzielnicowego. Jest nawet taniec w kisielu, polowanie na strzygi z dwururką oraz iście montypythonowska zaduma nad kawałkiem pasztetu. 

 "Cezar musi umrzeć", reżyseria: Paolo Taviani, Vitto Taviani, 2012. 

Zdjęcie pochodzi ze strony filmweb.pl

Nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie "Cezar musi umrzeć" to ostatni jak dotąd film braci PAOLA i VITTORIA TAVIANICH, włoskich reżyserów, z których dziś każdy ma ponad 80 lat. W Rebibbii, rzymskim więzieniu o zaostrzonym rygorze, jest wystawiany wielki dramat Williama Szekspira "Juliusz Cezar". W sztuce grają więźniowie - złodzieje, mordercy i członkowie mafii. Żeby znaleźć się na scenie, przechodzą casting prowadzony przez włoskiego reżysera teatralnego Fabio Cavallego, autora więziennego eksperymentu, którego celem jest resocjalizacja.

"Drzewo", reżyseria: Julie Bertuccelli, 2010.

Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl

 Gdzieś w Australii Dawn, Peter oraz czwórka ich dzieci prowadzą szczęśliwe życie w cieniu olbrzymiego figowca. W momencie gdy Peter nagle umiera, każdy z członków rodziny próbuje odnaleźć własny sposób na odnalezienie się w nowej sytuacji. Ośmioletnia Simone wierzy, że dusza jej ojca żyje w wielkim drzewie.


"Córka studniarza", reżyseria: Daniel Auteuil, 2011.

Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl 




Lata 30. w Prowansji. Budowniczy studni i owdowiały ojciec pięciu córek, Pascal Amoretti (Daniel Auteuil), ciężko pracuje przy kolejnej budowie. Młodszymi córkami oraz domem opiekuje się najstarsza, której dzieciństwo upłynęło pod opieką bogatej, bezdzietnej damy w Paryżu. Gdy zmarła matka, Patricia (Astrid Berges-Frisbey), powróciła do rodzinnego domu na francuską prowincję, jednak ze względu na swoje wychowanie zarówno manierami, aspiracjami, jak i słownictwem odstaje od miejscowych. Ojciec chciałby wydać osiemnastolatkę za swojego pomocnika, sporo starszego od niej Félipe'a (Kad Merad). Na nieszczęście ojca Patricia poznaje młodego lotnika oraz syna okolicznego sklepikarza, Jaquesa Mazela (Nicolas Duvauchelle).

"Amador", reżyseria: Fernardo Leon de Aranoa, 2010.


Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl

Marcela jest młodą kobietą w finansowym dołku, która nie powiedziała jeszcze nikomu, że jest w ciąży. Kiedy więc znajduje nową pracę jest wniebowzięta. Marcela podejmuje się opieki nad Amadorem, starszym, przykutym do łóżka mężczyzną, którego rodzina wyjechała na wakacje. Amador szybko odkrywa sekret dziewczyny i być może dlatego rodzi się między nimi pewna, oparta na cyklu życia i śmierci, więź.

"Mary i Max", reżyseria: Adam Elliot, 2009. 

Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl


 Historia niespodziewanej przyjaźni dwójki, korespondujących ze sobą, ludzi. Mary to samotna, pulchna ośmiolatka mieszkająca na przedmieściach Melbourne. Max ma czterdzieści cztery lata i jest niezmiernie otyłym nowojorczykiem, cierpiącym na syndrom Aspergera. Ich przyjaźń jest na tyle silna, że utrzymuje się mimo tego, że dzieli ich ogromna różnica wieku oraz dwa kontynenty.

"Pieśń wróbli", reżyseria: Majid Majidi, 2008. 

Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl
 
Karim (Mohammad Amir Naji), Irańczyk w średnim wieku, głowa rodziny, pracuje na strusiej fermie. Jego spokojne życie zakłóca ucieczka jednego z ptaków. Karim rozpaczliwie próbuje go znaleźć, ale spłoszony struś nie daje się nabrać na żadne podstępy. Mężczyzna wie, że jeśli nie złapie uciekiniera, jego dni na fermie są policzone. Tymczasem w pełnym dzieci domu również wydarza się wypadek: najstarsza córka Karima podczas zabawy z rodzeństwem psuje swój aparat słuchowy, bez którego nie może zdawać egzaminów do miejskiej szkoły. Karim jedzie więc do miasta, żeby spróbować naprawić aparat. Nieoczekiwanie znajduje tam pomysł na nowe źródło utrzymania.

"Sierpniowe wieloryby", reżyseria Lindsay Anderson, 1987. 


Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl
Dwie starsze, owdowiałe kobiety spędzają lato w domu w Maine. Sarah opiekuje się swą starszą siostrą, niewidomą, obdarzoną trudnym charakterem Libby. Kobiety wspominają minione lata i coroczne migracje wielorybów, które obserwowały jako młode dziewczyny.

"Czas pijanych koni", reżyseria: Bahman Ghobadi, 2000. 


Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl
 Nagrodzony w Cannes debiut Bahmana Ghobadiego i pierwszy kurdyjski film w historii kina. Poruszająca opowieść o kurdyjskich dzieciach zarabiających na życie jako graniczni przemytnicy.

"Maska", reżyseria: Peter Bogdanovich, 1985. 


Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl 


Wrażliwy nastolatek ze zdeformowaną twarzą próbuje wieść normalne życie, w czym pomaga mu jego matka.

"Johnny poszedł na wojnę", reżyseria: Dalton Trumbo, 1971.


Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl

W wyniku eksplozji młody żołnierz traci na wojnie kończyny oraz twarz, a wraz z tym większość zmysłów. Jego mózg jednak, wbrew opinii lekarzy, funkcjonuje sprawnie.

"Czysta formalność", reżyseria: Giuseppe Tornatore, 1994. 

Fotografia pochodzi ze strony filmweb.pl
 
Giuseppe Tornatore, który zasłynął nostalgicznym "Cinema Paradiso" opowiada historię, w której kryminalna zagadka tak naprawdę nie ma znaczenia - ważniejsza jest atmosfera rodem z Kafki, postawienie ważnych, egzystencjalno-metafizycznych pytań i brawurowy aktorski duet: Gérard Depardieu kontra Roman Polański.


A w ogóle polecam każdy jeden film tego reżysera! 

I mały bonus…. Wiem, że na topie są i seriale. Jest taki serial, o którym można powiedzieć tylko jedno zdanie: Czyż to nie genialne? Jest jednak haczyk, jeżeli ktoś jeszcze nie czytał książki, niech się za to nie zabiera!

"Mistrz i Małgorzata", 2005.


Fatografia pochodzi ze strony filmweb.com




Akcja rozgrywa się w Moskwie za czasów Stalina. Losy Mistrza, utalentowanego autora manuskryptu o biblijnym Poncjuszu Piłacie, oraz jego muzy - Małgorzaty, ukazane są równolegle z historią Jeszuy i Piłata w Jerozolimie. Dodatkowo rzeczywistość ulega zniekształceniu za sprawą Szatana Wolanda i jego pomocników, którzy manipulują zdarzeniami wykorzystując ludzkie słabości i grzechy.


Wszystkie opisy filmów pochodzą ze stron alekinoplus.pl i filmweb.pl

28 komentarzy:

  1. Zgadzam się, że czasem warto znaleźć czas na coś nowego, może obejrzę coś z Twoich propozycji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Maskę" oglądałam kilka razy. "Mistrza i Małgorzatę" znam z wersji książkowej, czas nadrobić stratę. Lubię dobre kino.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że żadnego z tych filmów nie widziałam. Dziękuję, że je poleciłaś, kilka mnie zaintrygowało, myślę, że obejrzę. Na pewno "Mistrza i Małgorzatę", bo też tylko książkę znam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mistrz i Małgorzata" - genialne. Naprawdę. Jak już obejrzysz, koniecznie podziel się wrażeniami! :)

      Usuń
  4. Dużo fajnych porad, ciekawostek i oczywiście filmów. Post....a może nawet artykuł, fajnie się czyta :) powodzenia w przyszłym blogowaniu!
    Mój blog Big Camera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tobie również powodzenia i w blogowaniu i fotografowaniu! :)

      Usuń
  5. Przypomniałaś mi o kilku filmach, które miałam kiedyś w planach obejrzeć.... i nie obejrzałam :) Nadrobię zaległości i wzbogacę o inne Twoje propozycje.
    I nie zgodzę się z tym, że kino to nie sztuka. Wiele filmów potrafi zachwycić scenariuszem, grą aktorską i zdjęciami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już obejrzysz, podziel się koniecznie :)

      Usuń
  6. Przeglądając ostatnio program rzucił mi się w oczy tytuł "Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków". Nie zdecydowałam się wtedy na obejrzenie go, ale chyba zmienię zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo jest bardzo ciekawy! Naprawdę polecam! :)

      Usuń
  7. Czytałam już o tych filmach, ale jakoś mnie nie skusiły do końca żeby zacząć je oglądać - chyba jednak się skuszę :) u nas mniej więcej tak samo wygląda kwestia wyboru filmów - zwłaszcza teraz w wakacje, kiedy jesteśmy w domu wieczorami a nie ma nic kompletnie w telewizji - tutaj się zgadzam - kompletnie nic, czasami zdarzą się jakieś perełki ;)pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to, że nie skusiły to kwestia tych opisów na portalach? Przyznam Ci się, że po opisach jakie znajduje w internecie czasami mam wrażenie, że film będzie totalnym dnem, a później obejrzę i... zastanawiam się, czy ten kto o tym filmie pisał na pewno oglądał ten sam film co ja ;)

      Usuń
  8. Z tej listy znam tylko "Maskę", ale na kadrach z innych filmów poznałam kilka twarzy. Zaskoczyło mnie, że Daniel Auteuil jest też reżyserem, do tej pory znałam go tylko jako aktora.

    Nie byłabym sobą, jakbym nie próbowała Cię trochę wciągnąć w kino niemieckie ;). Od czasu założenia bloga moja znajomość niemieckich filmów znacząco wzrosła, więc jeśli szukasz dobrych filmów, to rozejrzyj się za "Mroczną doliną", "Barbarą", "Fałszerzami", "Falą", "Hannah Arendt", "Vincent chce nad morze" i "Lore". Ten ostatni nakręciła australijska reżyserka i oprócz dobrej historii ma też ciekawe kadry. Jakbym miała wybrać tylko jeden film, to zdecydowanie obejrzałabym "Mroczną Dolinę", film jest po prostu fantastyczny :).

    Żeby nie było tak ubogo ;) dorzucę jeszcze 2 kooprodukcje, 1 leciała nawet niedawno w kinach: "Dwa życia" i "Złota dama". Miłego oglądania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Hannę Arendt" widziałam i z dość ciekawego punktu był on zrobiony. Resztę obejrzę na pewno, a zacznę od "Mrocznej doliny". Z niemieckich kojarzę "Białą wstążkę" jeszcze - bardzo dobre wrażenie na mnie zrobił! Dzięki bardzo! Jak tylko obejrzę całą resztę dam znać jak wrażenia! :)

      Usuń
  9. Świetne propoyzcje, choć niektórych z nich nie widziałam, ale nadrobię na pewno.
    Lubię ambitniejsze filmy, ale czasem mam po prostu ludzką potrzebę odmóżdżyć się i obejrzeć coś, co nie wymaga myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy chyba ma. U mnie w celach odmóżdżenia oglądam właśnie "Archiwum X" aktualnie. Dla odmóżdżenia i... dobra, trochę dla Muldera... ;)

      Usuń
  10. Większości propozycji nie oglądałam :/ muszę to nadrobić :). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrabiaj i podziel się wrażeniami. A jak to jest z kinem na Tajwanie? Co się tam ogląda? :)

      Usuń
  11. Zgadzam się, w telewizji czasami można znaleźć prawdziwe perełki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super, nawet znalazłam kilka pozycji, których nie widziałam. Z przyjemnością dopisałam do listy do obejrzenia! :) Dzieki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co! Cała przyjemność po mojej stronie! :)

      Usuń
  13. Nie wiem czy chcę obejrzeć Mistrza i Małgorzatę, bo książkę uwielbiam, a film czasem potrafi to zepsuć ;)
    Fakt, że w tv można znaleźć naprawdę fajne filmy, właśnie na tvp kultura. A większości amerykańskich w ogóle nie oglądam, ponieważ po kilku pierwszych minutach doskonale wiem, jak się skończy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten serial warto! Ja się w nim zakochałam. Nic z książki nie zmienili! :)

      Usuń

Cieszę się, że tu dotarłeś. Rozgość się. Zaparz sobie herbatę. Jeżeli czytając te bzdety chociaż raz się uśmiechniesz że życie nie jest takie złe na jakie wygląda - to znaczy, że mi się udało. Jeżeli spodobało Ci się tu i czujesz niedosyt, możesz kliknąć w Zamiast burzy na facebooku, a ja w zamian będę Ci zapewniać jeszcze więcej rozrywki! A jeśli chcesz i mi sprawić przyjemność, będzie mi miło, jak zostawisz jakiś ślad po sobie.